Witaj na stronie, której twórca stawia sobie za cel dostarczenie informacji na temat pustelniczej duchowości i tradycji Karmelu, szczególnie odwołując się do jego pierwotnej inspiracji. Znajdziesz tu treści dotyczące także osoby o. Tomasza od Jezusa OCD i historii oraz aktualnej sytuacji Świętych Eremów w Karmelu Terezjańskim. Poznasz także współczesne próby powrotu do źródeł charyzmatu pierwszych Braci ze Świętej Góry podejmowane w różnych zakątkach świata. Strona ta chce tworzyć także swego rodzaju scriptorium dostarczające możliwie jak najwięcej informacji dotyczących odnowy życia eremickiego we współczesnym Kościele.

Vita mariaeforma

De vita Mariae-formi et mariana in Maria propter Mariam

Michał od św. Augustyna -Autor maryjnego traktatu


Czcigodny Michał od św. Augustyna
Michał van Ballaert – znany jako Michał od św. Augustyna – urodził się w Brukseli 15 kwietnia 1621 r. Był synem Jana van Ballaerta i Katarzyny Vierpondt, bogatych i znakomitych mieszczan Brukseli. Pobożni rodzice mieli jedenaścioro dzieci – ośmiu synów i trzy córki. Wszyscy synowie obrali stan kapłański, a dwie córki były zakonnicami Zgromadzenia św. Begi (Beggi). Trzecia córka żyła w świecie z rodzicami, ale należała do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Dar powołania do służby Bożej jest owocem szczególnej łaski Ducha Świętego, jak również przykładnego życia rodziców i wysokiego poziomu wartości chrześcijańskich w rodzinie. Wszystkie dzieci otrzymały staranne wykształcenie i przykładne wychowanie. Dwaj bracia – Mariusz i Michał wstąpili do zakonu karmelitów. Mariusz otrzymał przy obłóczynach predykat Mariusz od św. Franciszka, a jego brat – Michał od św. Augustyna. Autor życiorysu o. Michała przekazał znamienną uwagę, że matka odradzała synowi wstąpienie do zakonu karmelitów, ponieważ w Niderlandach zakon ten przechodził kryzys upadku karności. Wtedy Michał miał odpowiedzieć: "Kto wie, mamo, czy ta rodzina nie zostanie przeze mnie doprowadzona do pierwotnej gorliwości?" . W dużej mierze się to spełniło. Przyczyną upadku karności zakonów w Europie w XIV i XV wieku były: "czarna śmierć", czyli dżuma, która pochłonęła ok. 40 milionów mieszkańców zachodniej Europy, oraz schizma zachodnia (niewola awiniońska), która doprowadziła do rozbicia jedności nie tylko wśród wiernych Kościoła, ale również w poszczególnych zakonach. Dopiero sobór trydencki (1545–1563) przywrócił w pełni karność w Kościele i polecił odnowę życia w zakonach. Zakon karmelitów podejmował wysiłki odnowy życia i przywrócenia gorliwości zakonnej przez zakładanie kongregacji. Główne z nich to reforma mantuańska (Włochy), albiańska (Francja), tureńska (Niderlandy), bł. Jana Soretha w całym zakonie oraz św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża (Hiszpania).
Inicjatorem reformy tureńskiej był o. Piotr Behourt (1572–1633). Do przeprowadzenia reformy znalazł odpowiednich współpracowników w osobach o. Ludwika Charpentier († 1640) i o. Filipa Theobalda (1572–1638). Ten ostatni stał się gorliwym jej krzewicielem. Zdobył dla reformy słynnego br. Jana od św. Samsona (Du Moulin; 1571–1636), wybitnego teologa życia duchowego, autora licznych pism i promotora życia modlitwy w prowincji. Początkowo Filip Theobald przebywał przez rok w nowicjacie karmelitów bosych w klasztorze Santa Maria della Scala w Rzymie, dla zdobycia odpowiedniej formacji duchowej i organizacyjnej. Nawet nosił się z zamiarem pozostania u karmelitów bosych lub przejścia do kartuzów. Jednakże papież Klemens VIII wysłał go do Francji i powierzył mu pracę nad reformą Karmelu. Na tym polu osiągnął znaczne sukcesy. W roku 1615 opracował konstytucje dla reformy, które później przyjął cały zakon. Konstytucje te zredagowane przez o. Dominika od św. Alberta (Wincenty Leschart, 1596–1634) i przejrzane przez o. Dominika od Jezusa (Ruzzola OCD, 1559–1630) zatwierdził papież Urban VIII w roku 1639, a następnie Innocenty X w roku 1646. Przepisy te stały się podstawą prawdziwej odnowy wewnętrznej zakonu. Pod koniec XVII wieku pięć prowincji francuskich przyjęło reformę. Rozpowszechniła się ona w Belgii, Niemczech i w Polsce. Jej promotorami w Belgii byli Marcin z Hooghe († 1637), Levin od Trójcy Świętej († 1641), a szczególnie Michał od św. Augustyna.
Michał van Ballaert po odbyciu nowicjatu złożył śluby zakonne w klasztorze w Brukseli 14 X 1640 r. Po nowicjacie podejmował studia filozoficzne i teologiczne. Święcenia kapłańskie otrzymał 10 VII 1645 r. Po święceniach kapłańskich z polecenia władz zakonnych pełnił różne obowiązki i urzędy w prowincji. Był wykładowcą filozofii i teologii w seminarium zakonnym, mistrzem nowicjatu, kilka razy definitorem (radnym) prowincji, asystentem prowincjała, przeorem klasztoru w Gandawie, Brukseli i trzykrotnie w Malines (Mechelen). Trzykrotnie też był prowincjałem prowincji Flandro-Belgijskiej i jeden raz komisarzem generalnym. Stał się bardzo popularnym. Umiał łączyć harmonijnie stanowczość z dobrocią, łagodnością i sprawiedliwością. Dla tych zalet był powszechnie lubiany i poważany. Utrwalił i pogłębił całe dzieło reformy, doprowadzając prowincję Flandro-Belgijską do rozkwitu życia karmelitańskiego i zakonnej karności.

Działalność duszpasterska
 

Od chwili święceń kapłańskich o. Michał podejmował działalność apostolską i duszpasterską zgodnie z karmelitańskim charyzmatem. Jako przełożony programował tę działalność w poszczególnych klasztorach i ją egzekwował. Szczególnie rozwijał kult maryjny. Zasłynął jako mądry i roztropny kierownik duchowy. Był spowiednikiem i mistrzem duchowym dla wielu ludzi prowadzących pogłębione życie duchowe. Klasycznym przykładem przedziwnej współpracy z łaską Bożą jest fenomen życia siostry Marii od św. Teresy (Maria Petyt, 1623–1677), wzniosłej mistyczki flamadzkiej, tercjarki Zakonu Najśw. Maryi Panny z Góry Karmel. Najpierw próbowała życia zakonnego w Zakonie Kanoniczek Regularnych w Gandawie, jednakże z powodu słabego wzroku opuściła po kilku miesiącach to zgromadzenie. Wstąpiła wówczas do III Zakonu Karmelitańskiego w Gandawie, gdzie złożyła profesję jako s. Teresa od św. Teresy i poprosiła o kierownictwo duchowe o. Michała od św. Augustyna. W roku 1657 przeniosła się do Malines, gdzie przebywał jej kierownik duchowy. W małym domku w pobliżu kościoła Karmelitów wraz z kilkoma towarzyszkami prowadziła życie pustelnicze w samotności i pokucie, oddane kontemplacji Boga przez Maryję i w Maryi. Głównym rysem jej duchowości jest oderwanie serca od stworzeń, oczyszczenie czynne i bierne zmysłów, rozumu, pamięci i woli, jako warunek do zjednoczenia się z Bogiem, zgodnie z doktryną św. Jana od Krzyża, którego pisma w przekładzie łacińskim były już znane.
S. Maria od św. Teresy swoje mistyczne przeżycia i doświadczenia spisywała w formie listów lub sprawozdań duchowych. Po jej śmierci († 1677) o. Michał zebrał wszystkie jej pisma, opatrzył potrzebnym komentarzem oraz wyjaśnieniami z teologii życia duchowego i wydał wraz z jej biografią w dwóch tomach po flamandzku, w Gandawie 1683 roku. Fenomenem jej duchowego życia była łaska mistycznego zjednoczenia się z Maryją i życie w Bogu z Maryją. Po długim okresie biernej nocy ducha, bezpośrednio przed zaślubinami duchowymi, autorka opisuje "świetlany wyłom" – wspaniały okres, który nazywa życiem maryjnym, w zjednoczeniu z Maryją w Bogu. W rozumieniu s. Marii od św. Teresy
"życie maryjne – życie w Maryi, dla Niej i w Niej – czerpie całe swe szlachectwo, swą godność, wzniosłość i doskonałość ze zjednoczenia z Bogiem, którym się cieszy Najświętsza Panna. Czerpie je też z przeobfitości i uczestnictwa łask, przymiotów i doskonałości boskich, które – że tak powiemy – wlane są w Nią bez miary. Posiada je zaiste w sposób, którego człowiek ani wyrazić, ani pojąć nie może, w sposób nieskończenie wyższy niż najczystsza z istot stworzonych.
Toteż życie Maryjne zyskuje swoją godność i swą doskonałość jakby z bezdennej przepaści wszelakiego Dobra, mocą faktu, że dusza kontempluje, kocha, obejmuje Maryję, uważając Ją za przesyconą, zacienioną, czy też prześwietloną Bóstwem, z którym jest zjednoczona".
Mistyczne doświadczenie zjednoczenia z Maryją jest udziałem dusz wybranych. S. Maria od św. Teresy stwierdziła, że:
To życie dla Maryi i w Maryi, równocześnie dla Boga i w Bogu jest właściwie zarezerwowane samym Jej prawdziwym umiłowanym, Jej "Ulubieńcom" i małym uprzywilejowanym dzieciom, które sobie wybrała.

Promotor kultu Matki Bożej


Michał van Ballaert, wstępując do Karmelu, był świadomy, że jest on poświęcony czci Najświętszej Panny z Góry Karmel. W czasie formacji zakonnej poznawał historię, tradycje i praktyki kultu maryjnego. Już w starych konstytucjach, opublikowanych na Kapitule generalnej w Barcelonie w roku 1324, znalazł ważne wyjaśnienie – dlaczego karmelici nazywają się braćmi Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel? Na to pytanie, konstytucje zatwierdzone przez Stolicę Apostolską, taką zwierają odpowiedź:
Dając świadectwo prawdzie, mówimy, że następcy Eliasza i Elizeusza zbudowali w tej miejscowości [w pobliżu źródła Eliasza] kościół na cześć Błogosławionej Dziewicy Maryi i wybrali Jej imię jako przydomek, z tego powodu i od tego czasu, z przywileju apostolskiego nazywali się braćmi Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmelu. (Rubrica prima)
Mając dostęp do dawniejszej literatury karmelitańskiej, zgromadzonej przez współbrata w prowincji o. Daniela od Dziewicy Maryi, zapewne o. Michał przyczynił się do wydania tego cennego dzieła – najdawniejszych źródeł historycznych Karmelu pt. Speculum Carmelitanum. Przy tej okazji zapoznał się z tradycyjną literaturą maryjnej duchowości Karmelu od jego początków w Dolinie Męczenników – Wadi’ain es-Siah aż do XVII wieku. Patronat Maryi w Karmelu wyraźnie zaznaczył o. generał Pietro de Millaud w liście skierowanym do króla Anglii Edwarda I, pisząc o Dziewicy Maryi, że "dla Jej czci i chwały Zakon ten został w sposób szczególny założony i poświęcony". Karmelici od samego początku swego istnienia widzieli w Maryi swoją Patronkę, Matkę, Dziewicę Najczystszą i Siostrę dającą życie Karmelowi, który całkowicie do Niej należy. Według przyjętej tradycji, Maryja dała Karmelowi swoje własne życie jako wzór do naśladowania. Następnie wiara i zaufanie dzieci Karmelu do swej Matki, pełnej łaski i życia Bożego, pozwalała zrozumieć to duchowe macierzyństwo w całym jego programie naśladowania Chrystusa. Ta świadomość Jej roli w całej ekonomii odkupienia, w tajemnicy Chrystusa i Kościoła prowadziła do głębokiej zażyłości ze swą Matką i Siostrą w Karmelu. Zatem cała jego egzystencja powinna sprowadzać się do naśladowania Maryi przez całkowite poświęcenie i oddanie się Jej na mocy profesji zakonnej i przywileju szkaplerza. Od XIII wieku karmelici składali swe śluby zakonne "Bogu i Błogosławionej Maryi". Przez swe śluby poświęcali się na służbę Maryi, ofiarując Jej życie, z obowiązkiem czci i pokornej służby.
Wybitni czciciele Matki Bożej, jak Jan Baconthorp, Jan Grossi, Jan Hildesheim, Jan Paleonidorus, a zwłaszcza Arnold Bostiusz, przez swoje pisma i życie ukazywali właściwy ideał życia maryjnego w Karmelu. Istotę życia maryjnego przedstawił Bostiusz w swym traktacie z roku 1479: De patronatu et patrocinio Beatissimae Virginis Mariae in dicatum sibi Carmeli ordinem. Pozostawił w nim praktyczne wskazówki do całkowitego oddania się Maryi przez szkaplerz i konsekrację zakonną, praktykowane dzień po dniu, wśród ukrytych małych spraw codziennego życia. Zachęca on wszystkich do właściwej odpowiedzi na miłość Maryi naszą miłością, która ma rozpalić się przy kontemplowaniu Jej piękna, do Jej naśladowania i całkowitego uzależnienia się od Maryi. Charakterystycznymi założeniami doktrynalnymi jego nauki są przesłania:
Karmelita żyje stale i z obowiązku w całkowitej i absolutnej zależności od Maryi, ponieważ jest on Jej całkowicie poświęcony.
Prawdziwe nabożeństwo do NMP obejmuje następujące akty:
kochać i naśladować Maryję – w każdej chwili do Niej należeć – wszystkiego od Niej spodziewać się – wszystko przez Maryję. Zawsze trwać w Jej obecności. Celem życia jest chodzić Jej śladami. – Modlitwa do Matki Bożej powinna być rozmową pełną miłości, wewnętrznym spotkaniem: uczcij Ją poselstwem Trójcy Świętej [Ave Maria], a będzie to jakbyś uściskał swoją matkę.
Według zaleceń Bostiusza, karmelita przez cały dzień, czyli ustawicznie, powinien być zjednoczony z Maryją.
Pamięć o Niej pełna miłości niechaj ci towarzyszy we dnie i w nocy, podczas twoich ćwiczeń, prac, rozmów – w twoich radościach, smutkach i spoczynku. Niech Ona zajmuje pierwsze miejsce w twojej pamięci. – Jakąkolwiek rzecz chcesz ofiarować Panu – powierz ją rękom Maryi. Ona troskliwie będzie dbać o sprawy swojego brata.
O. Michał od św. Augustyna znał doskonale maryjną doktrynę swoich mistrzów duchowych w zakonie oraz liczne przepisy konstytucji i kapituł generalnych dotyczące kultu Matki Bożej, które z pietyzmem wprowadzał w życie. Współczesny mu o. Tymoteusz od Ofiarowania NMP w opracowanej jego biografii zaświadczył, że na pierwszym miejscu celem jego miłości po Bogu była Matka Boża, którą od najwcześniejszych lat otaczał czułą i delikatną miłością. Kiedy w młodym wieku został powołany na urząd prowincjała, otrzymany urząd zawierzył Bogu i Najśw. Maryi Pannie. Jedną z pierwszych podjętych uchwał było zalecenie dla wszystkich zakonników prowincji, aby za wzorem św. Piotra Tomasza zawsze i wszędzie przed oczyma mieli najsłodsze imię Maryi i ustawicznie trwali w Jej obecności. Dlatego polecił umieszczać imię Maryja – Patronki Zakonu na drzwiach wszystkich pomieszczeń i w celach zakonników oraz w swoich pismach. Sam na początku swych listów umieszczał imię Maryja wpisane w promieniste koło. Również z jego polecenia (wydanego w roku 1657) wykonano kilka kopii łaskami słynącego obrazu Madonny zwanej La Bruna (od ciemnej karnacji przechodzącej w brązowy kolor) z karmelitańskiego sanktuarium Matki Bożej w Neapolu. Ten jeden z najstarszych obrazów związanych z kultem Maryi w zakonie, pochodzący – według zachowanej tradycji – z Góry Karmel w Palestynie, przyjęty został przez zakon jako oficjalny i urzędowy wizerunek Matki Bożej Patronki Karmelu. O. Michał pragnął, aby ten wizerunek czczony był we wszystkich kościołach jego prowincji. W krótkim czasie zasłynęły czcią i łaskami te wizerunki w Brukseli, Malines, Gent, Bruges, Antwerpii, Thenis, Lowanium, etc. Maleńką kopię tego obrazu miał do swojej dyspozycji i nigdy się z nią nie rozstawał. Zawsze zabierał ją ze sobą do podróży, często spoglądał z miłością na Madonnę i rozmawiał z Nią, jak dziecko ze swoją matką. Nie zdarzyło się, aby któregoś dnia opuścił modlitwę różańcową. Wszystkie uroczystości i święta maryjne w ciągu roku liturgicznego przeżywał z wielką pobożnością, miłością i radością. Jednym z przejawów tej pobożności i zjednoczenia z Maryją tuż przed jego śmiercią było następujące wydarzenie. W czasie srogiej zimy w 1684 roku do jego nieogrzewanej celi brat pielęgniarz przyniósł kocioł gorącej wody dla złagodzenia temperatury i ustawił go przy nogach chorego, jednak tak niefortunnie, że naczynie przysłoniło wizerunek Matki Bożej, na który ustawicznie spoglądał chory. O. Michał wtedy powiedział:
mój bracie, proszę cię, odsuń ten kocioł, abym dopóki jeszcze mogę – wpatrywał się w moją ukochaną Matkę.
Wkrótce potem odszedł do wieczności, aby już na zawsze cieszyć się i kontemplować piękno Niepokalanej Matki.

Traktat o zjednoczeniu z Maryją w Bogu

O. Michał swoją miłość do Matki Bożej postanowił przekazać, jakby w testamencie, następnym pokoleniom Karmelu. Dla lepszego wyrażenia tego przesłania wybrał formę traktatu teologicznego, a zarazem mariologicznego. Traktat wydany został w roku 1671 pt. De vita Mariae-formi et mariana in Maria propter Mariam [O życiu kształtowanym na wzór Maryi i maryjnym w Maryi przez Maryję], jako apendyks czwartej księgi bardzo wartościowego traktatu: Introductio ad vitam internam et fruitiva praxis vitae mysticae, czyli wprowadzenie do życia wewnętrznego i owocna praktyka mistycznego życia. Układ ten jest teologicznie poprawny. Autor w swym zasadniczym traktacie ukazuje właściwą drogę rozwoju życia duchowego osób konsekrowanych przez naśladowanie Chrystusa posłusznego, czystego i ubogiego. Następnie w drugim traktacie wskazuje na proporcje i równowagę w zachowaniu pomiędzy życiem czynnym a kontemplatywnym oraz pisze o przepisach życia klasztornego, a szczególnie o karmelitańskiej regule. Trzeci traktat stanowi instrukcję do życia mistycznego. W czwartym traktacie autor omawia praktykę owocnego życia mistycznego. Cały program życia wewnętrznego prowadzi przez drogę oczyszczającą, oświecającą do ostatecznego zjednoczenia duszy z Bogiem przez miłość przemieniającą. Na końcu tego dzieła autor ukazuje fenomen bardzo rzadki w teologii życia duchowego – mistyczne zjednoczenie duszy z Maryją w Bogu. Traktat ten, liczący 14 rozdziałów, jest zwieńczeniem życia mistycznego. Autor dzieli się z czytelnikiem własnym doświadczeniem i przeżyciami świątobliwej siostry Marii od św. Teresy (Petyt). Pisze, że
dusze, które osiągnęły ten stopień miłości, zdają się doświadczać głębiej tego życia maryjnego: stwierdzają one, że można się ćwiczyć w tym życiu maryjnym "w Maryi, dla Niej i z Nią, a zarazem w Bogu, dla Boga i z Nim", prawie z taką samą prostotą, głębią i skupieniem ducha, jak proste życie Boże, którego jedyny przedmiot stanowi Bóstwo.
O. Michał wyjaśnia, że ten stan życia duchowego zjednoczenia duszy z Maryją w Bogu jest darem łaski Ducha Świętego. W świetle tej łaski, dusza poznaje, że to życie dla Maryi nie jest przeszkodą do życia dla Boga, lecz przeciwnie, podporą i pomocą. Mówiąc lepiej jeszcze, w życiu maryjnym zlewa się niejako miłość Boga przez Maryję i z Maryją dla Boga, której kresem jest zanurzenie się w miłości i spoczynku w Bogu wraz z najmilszą Matką.
O. Jan od Jezusa Hostii, karmelita, oceniając maryjny traktat o. Michała o mistycznym zjednoczeniu z Maryją, napisał:
Wydaje się, iż to jest najwyższy punkt, do jakiego wzniosła się nauka maryjna w Karmelu; i prawdę mówiąc, nie może się już wznieść wyżej. Dotykamy tu szczytów zastrzeżonych dla dusz całkiem zagubionych w Bogu, i nic dziwnego, że nauka tak wzniosła pozostała zamknięta w pustelni, gdzie się zrodziła. Niemniej pozostaje faktem, że Karmel, od samego zarania cały maryjny, zachował i wzbogacił swój skarb, doprowadzając logicznie do ostatecznych wniosków to, co stanowiło całą jego rację istnienia, i to, jak wypadało, na właściwej sobie linii kontemplacyjnej i pustelniczej.
Traktat maryjny o. Michała został wydany w Antwerpii w roku 1671, dwa lata przed przyjściem na świat wielkiego czciciela – "szaleńca Niepokalanej" – św. Ludwika Marii Grigniona de Montfort (1673–1716), autora podobnego i popularnego traktatu, o całkowitym oddaniu się Matce Bożej przez niewolnictwo miłości. Bliższa analiza porównawcza wykazuje podobieństwo, a nawet identyczność niektórych sformułowań traktatu, jak np. używanie wyrażeń: w Maryi, z Maryją, przez Maryję i dla Maryi, o wyjątkowej unii Jezusa i Maryi, o roli Ducha Świętego w praktykowaniu maryjnego życia, o wszechpośrednictwie Maryi w rozdawaniu łask i o roli Maryi w dążeniu do zjednoczenia z Bogiem. Wpływ flamandzkich pisarzy maryjnych takich, jak o. Arnold Bostiusz i o. Michał van Ballaert na powstanie doktryny św. Ludwika Marii Grignion de Monfort jest widoczny i uzasadniony według przeprowadzonych studiów porównawczych. Nie mamy jednak czytelnego świadectwa na ten temat. Biografowie świętego stwierdzają, że jako student w Renes miał zwyczaj wstępować do kościoła Karmelitów i modlić się przed figurą Matki Bożej Królowej Pokoju. Tam też otrzymał powołanie do stanu duchownego oraz metodę ewangelizacji i prowadzenia dusz przez Maryję do Jezusa.

Benignus Wanat OCD

De vita Mariae-formi et mariana in Maria propter Mariam

Michał od św.
Augustyna

Rozdział 1

O tym, że tak samo możemy żyć na wzór Maryi i maryjnie, czyli wedle upodobania i w duchu Maryi, jak możemy żyć na wzór Boga i pobożnie.

1. Nim zakończę omawiać wszystko, co naszemu duchowi łaskawość Boża raczyła udzielić dla życia na podobieństwo Boga i Bożym w Bogu, uznałem za ważne nieco rzecz poszerzyć i objaśnić, w jaki sposób powinniśmy postępować wobec godnej miłości Matki, albowiem spala nas uczucie synowskiej miłości do Niej. Przeto, jak w innym miejscu rzekliśmy, trzeba nam żyć na podobieństwo Boga, czyli zgodnie z upodobaniem Bożym i wedle wymagania Bożej woli. Podobnie winniśmy wieść życie na podobieństwo Maryi, a więc kierując się upodobaniem Bogurodzicy Maryi. Dlatego ci, którzy składają ślub zakonny, żeby stać się Jej synami najmilszymi, posługują się ową umiejętnością rozeznania, dzięki której rozróżniają czy to, co czynią lub czego unikają, zgodne jest z upodobaniem Boga i godnej miłości Matki. Próbują we wszelkich działaniach i w tym, co należy odrzucić, mieć oczy otwarte na Boga i Jego najświętszą Matkę, by ochoczo i z radością pragnąć tego, co jak poznali, Im się podoba oraz z zatroskaniem unikać wszystkiego, co jak pojęli, budzi Ich niechęć.
2. Prowadzenie życia nadprzyrodzonego czy też boskiego winna z kolei wspierać łaska nadprzyrodzona i Duch Boży, który duszę wyprzedza, pobudza, wspiera, jest z nią połączony i jej towarzyszy. Wiernie z nim współpracująca dusza, która miłuje Boga, wiedzie wtedy życie nadprzyrodzone i boskie. Skoro zaś wedle mniemania świętych Ojców, Bóg postanowił nie udzielać ludziom żadnej łaski, jeśli nie przejdzie ona przez ręce Maryi, nazywają Ją Ojcowie "szyją" Kościoła. Z Chrystusa, to znaczy z Głowy Kościoła, przez ową "szyję" muszą bowiem przechodzić wszelkie łaski i wszystkie niebieskie błogosławieństwa do pozostałych członków w ten sposób, że wszystkie Boże łaski stają się zarazem dobrodziejstwami i łaskami godnej nadzwyczajnej miłości Matki. Słuszny jest zatem wniosek, że w duszach nie tylko dokonuje dzieł i jest powodem życia boskiego łaska czy też Duch Boży, lecz działa w nich także łaska i duch Maryi, stając się źródłem życia maryjnego.
3. Święty Ambroży, kiedy mówił: Niech we wszystkich będzie duch maryjny, aby wielbił Pana; niech we wszystkich będzie duch maryjny, aby radował się w Bogu, swoim zbawieniu pragnął, aby duch Maryi działał w nas w taki właśnie sposób. Ja zaś powiadam więcej: niech w nas wszystkich będzie duch Maryi, abyśmy w nim żyli. Niech duch Maryi, trwając w nas, pobudza nas osobiście do naszych czynów i niech sprawi, abyśmy w taki właśnie sposób potrafili postępować. [Maryja] sama mówi przez usta Matki Kościoła: "Duch mój ponad słodki miód (Syr 24, 27) oraz: "Którzy działają we mnie to znaczy: z łaską zyskaną dzięki mnie – nie zgrzeszą"; kto mnie znajdzie, znajdzie życie i zaczerpnie zbawienia od Pana (Syr 24, 30). W innym zaś miejscu powiada: "We mnie wszelka łaska drogi i prawdy" – czyli stosownie do wszelkiego stanu dusz kochających lub szukających Boga – "we mnie cała nadzieja życia i cnoty" (Syr 24), aby nikt, bez względu na stan czy kondycję, nie zyskał żadnej łaski i nie mógł mieć jakiejkolwiek nadziei życia boskiego czy cnoty chrześcijańskiej bez pośrednictwa Maryi, a jedynie za przyczyną postanowienia i darowania przez godną umiłowania Matkę. W tym właśnie znaczeniu dusza pobożna z wolna uczy się prowadzić życie Boże i zarazem maryjne, gdyż pochodzące jednocześnie z Ducha Bożego i ducha Maryi, zyskane przez łaskę Bożą i udzielone przez ręce Maryi. W ten sposób i w takim sensie, kiedy dusza szukająca Boga dochodzi do stanu, że w jednakiej mierze prowadzi życie chrześcijańskie i Boże, wolno jej powiedzieć: "Żyję ja, już nie ja, zaiste żyje we mnie Chrystus" (Ga 2, 20) i Maryja, albo: "Duch Jezusa i Maryi we mnie żyjąc, sam sprawia dzieła". Jest to jeden i ten sam Duch (1 Kor 12, 11) Jezusa i Maryi, który dokonuje w duszy wszystkiego. W takim też znaczeniu można powiedzieć, że Maryja ma w duszy swoje królestwo oraz swój tron obok tronu Jezusa, swego Syna. Zatem analogicznie, gdy królestwo Jezusa w duszy wzrasta i coraz bardziej rozkwita, wzrasta w niej także i rozkwita królestwo Maryi. Jeśli zaś królestwo Jezusa i królestwo Jego Matki niepodzielnie rozkwita w duszy, wówczas prawdziwe stają się słowa: "Stoi Królowa po Twojej prawicy" (Ps 45, 10), bowiem w duszy zgodnie panują Jezus i Maryja.

Rozdział 2

O tym, iż podobnie jak w Bogu, możemy żyć w Maryi, czy to poprzez działanie, czy przez znoszenie cierpienia, czy w umieraniu; dusza zaś osiąga ten stan albo dzięki nabytemu przyzwyczajeniu, albo dzięki miłości Boga.

1. Już wcześniej zwróciliśmy uwagę, że życie może być również kształtowane w Maryi w taki sam sposób, jak powinno być kształtowane na wzór Boży i stawać się boskie w Bogu. Aby żyć w Bogu, we wszelkich poczynaniach, zaniechaniach i przedsięwzięciach trzeba wykonywać swoje zadania, a cokolwiek w ciele lub w duszy, w środku lub na zewnątrz, ze strony ludzi albo zgubnych duchów przychodzi przecierpieć, musimy podejmować z pełnym zaufania i miłości sercem, z pełną słodyczy oraz miłości przemianą ducha, zwróceniem się ku wnętrzu, szukaniem oparcia w Bogu, czy też z westchnieniem kierowanym ku Niemu, to znaczy razem jak gdyby z cichym tchnieniem boskiego Bytu. Tak właśnie Zbawiciel pozwalał, aby wszelkie Jego dzieła były dokonywane za sprawą trwającego w Nim Ojca. Czynił wszystko razem z Nim, nakłoniwszy ku swemu niebieskiemu Ojcu ducha z czułością, miłością i czcią. Zaiste podobnie możemy żyć w naszej najukochańszej Matce – Maryi, troszcząc się, by zachować i rozwinąć w postępowaniu oraz w cierpliwym znoszeniu utrapień, we wszelkich rzeczach koniecznych do podjęcia i w tych, które trzeba zaniechać, w karach, cierpieniach, smutkach i uciskach, w taki sposób ową synowską oraz czułą i czystą przemianę ducha, pełne miłości westchnienie czy też szukanie wsparcia u Maryi jako u najukochańszej Matki i najbardziej umiłowanej w Bogu, aby miłość do Niej i od Niej ku Bogu miała swój pełen słodyczy przypływ i odpływ.
2. Wydaje się, że niekiedy Duch Święty sprawia ten stan w duszy przez rozsianie i rozlanie, czy też wylanie Bożej miłości ku Maryi, a od Niej samej na powrót ku Bogu. Tak właśnie zdarzyło się świętej Marii Magdalenie de Pazzi, która w nadmiarze swojej miłości do Boga, częściej ku Bogurodzicy Dziewicy jako ku Matce najłaskawszej zwykła zwracać swoje pełne miłości wołania, jak córka do Niej spieszyć, toczyć z Nią niczym zakochana pełne czułości i niewinności rozmowy, także w swoich mistycznych uniesieniach, które niewątpliwie sprawiał w niej Duch Boży. Podobnych przykładów dostarczają też żywoty innych świętych Bernarda, Piotra Tomasza, Józefa zwanego Hermanem i im podobnych.
3. W tego rodzaju porządku, który w duszy albo sprawia jakby z własnego popędu Duch miłości, albo powoduje nabywany przez częste uczynki stan miłosnego zwrócenia się ku ukochanej Matce, dusza zachowuje trwałą i miłą Jej pamięć oraz przywiązanie do Niej w taki niemal sposób, w jaki doświadcza we wszystkich swoich dziełach pełnej miłości i czci pamięci o Bogu. W końcu bowiem przez prawowierne ćwiczenie przywiązania oraz trwałego ukochania, dzięki myśli i szczeremu uczuciu miłości kierowanemu do Boga, pozyskała z tak wielką łatwością niejako stałą dyspozycję czy też zwyczaj obcowania z Bogiem zawsze i wszędzie, że zdaje się jej niemożliwe o Nim zapomnieć. Podobnie syn kochający Maryję, przez ustawiczne ćwiczenie pamięci o Niej jako o najukochańszej Matce, osiąga stan czy też zwyczaj synowskiego i pełnego miłości przywiązania, wszystkie rozmyślania i uczucia zarazem ograniczając do Niej i do Boga. Zdaje się przeto, że jego dusza nie jest w stanie zapomnieć godnej miłości Matki oraz Boga.
4. Nawyk takiego życia posiadł święty Piotr Tomasz, patriarcha konstantynopolitański z zakonu karmelitów. To spowodowało, iż we wszystkich swoich poczynaniach i funkcjach na najwyższych urzędach i legaturach papieskich, trwał ogarnięty synowskim uczuciem do Maryi, jako do najbardziej ukochanej Matki. Wszystkie swoje prace wykonywał z miłości do Niej i dla Jej czci, a Ona towarzyszyła mu, odpłacając matczyną miłością i zapobiegliwością, pocieszając go i umacniając.

Rozdział 3

O tym, w jaki sposób miłość Boża w duszy zwraca się ku kochającej Matce i sprawia, że dusza żyje w Bogu i zarazem w Maryi, a także o tym, w jaki sposób dusza postępuje wobec Matki Bożej, kiedy nie poddaje się działaniu wspomnianej miłości.

1. Kiedy ów delikatny, synowski i niewinny afekt wobec kochającej Matki wznieca w duszy pobożnej Duch Boży, czy też Duch Bożej miłości, wówczas wszystko dzieje się jakby z własnego popędu i wydaje się, że również natura [człowieka] tak zostaje odmieniona, iż zdaje się zyskiwać niewinność, delikatność, skromność oraz inne przymioty i skłonności jedynego dziecka, okazywane najbardziej ukochanej i najdroższej Matce, i jako taka zachowuje się względem Niej z największą prawością. Wówczas "miłość Boża rozlana zostanie w sercu jego przez Ducha Świętego, który został mu dany"(Rz 5, 5). Działa On wtedy w duszy, prowadzi ją, ożywia i jest głównym sprawcą wspomnianej "gry miłosnej". Ową niewinną bliskość z ukochaną Matką sprawia wylanie obfitej ponad miarę miłości Bożej, która duszę wówczas kieruje i z niezwykłą delikatnością unosi ku godnej miłości Matce. Dzieje się to w taki sposób, że dusza, która obfituje w najczulszą miłość do Maryi, jednocześnie jakby pociąga ją za sobą i zwraca ku Bogu, bez żadnego pośrednictwa, trudności lub pomieszania ducha. I tak miłość Boga i Maryi wydaje się być jedną i tą samą, razem płynącą i wzbierającą, dopóki dusza razem z Matką ukochaną miłośnie nie spocznie w Bogu, lub raczej jest jeden i ten sam Duch(1 Kor 12, 11), który owo uczucie miłości ku Bogu i Maryi prowadzi, jak chce i kiedy chce, uzdrawia duszę i czyni ją najczulszą oblubienicą w ramionach swego Umiłowanego oraz niewinną dzieciną dla najsłodszej Matki.
2. Poza aktualnym wpływem i działaniem Ducha Świętego, czyli miłości Bożej, dusza może żyć w obecności Maryi i kochać Ją rozumną, poważną i dojrzałą miłością. Nigdy jednak nie wystąpi tutaj prosta, delikatna i dziecięca miłość, nawet gdyby tego dusza pragnęła, nie będzie zdolna działać w oparciu o te cechy. Takie postępowanie byłoby dla niej sztuczne i wymuszone. Tymczasem pod natchnieniem Ducha Świętego taka miłość pojawia się spontanicznie, z wnętrza duszy bez żadnej sztuczności, ponieważ wypływa z tegoż Ducha, który mieszkając w niej, działa na różne sposoby według swoich zamiarów, kiedy i jak chce. Można by rzec, że w duszy istnieją dwie różne osoby, które na zmianę podejmują swe powinności nie za pomocą kłamstwa czy przesady, lecz w sposób naturalny, jak gdyby już to jedno, już to drugie działanie wynikało z przyrodzenia samej duszy. Z tego powodu jest ona niekiedy zadziwiona samą sobą, gdyż w krótkim wymiarze czasu rozpoznaje w sobie raz jedno, raz drugie przekonanie i skłonność, tak różniące się nawzajem i wręcz sobie przeciwstawne, jakby nie podejmowała ich jedna i ta sama osoba. Przeto, aby nie zniszczyć wspomnianej miłosnej gry, próbuje dusza zawsze z uwagą badać swoje wewnętrzne i jakby z własnej jej woli płynące upodobania, by za nimi szczerze podążać bez jakiegokolwiek gwałtu wobec ducha.

Rozdział 4

O tym, że trzeba żyć, działać, cierpieć i umierać dla ukochanej Matki podobnie, jak dla Boga.

1. Obecnie, w oparciu o zebrany materiał, wypada pokazać, w jaki sposób dusza kochająca Boga może żyć w Maryi. Rodzi się bowiem pytanie, czy przystoi i wolno żyć dla Maryi tak, jak należy żyć dla Boga. Odpowiadam zatem, że wolno, a nadto w taki sam sposób. Bowiem dusza miłująca Boga poza tym, że żyje dla Boga, to znaczy wszystkie czynności życiowe swoich zmysłów i zdolności do działania oraz wszelakie cierpienia i dolegliwości, jakie rodzi ich brak, znosi i podejmuje z upodobaniem, przez cześć i miłość do Boga, próbuje tak samo żyć dla Maryi, czyli wykorzystywać i poświęcić dla Niej wszystkie swoje zdolności do działania lub ich niedostatek. Czyni tak przez posłuszeństwo, cześć i miłość dla Maryi, żeby również Ona sama we wszystkim doznawała czci, uwielbienia i miłowania, a Jej królestwo rosło, stawało się doskonałe i sięgało po królestwo Jej Syna Jezusa, abyśmy żyli, działali, cierpieli i umierali dla Maryi, podobnie jak żyjemy, działamy, cierpimy i umieramy dla Jezusa. Zaś jak Jezus winien mieć w nas swoje królestwo, tak i Maryja niechaj króluje w nas przez posiadanie dla swego upodobania i przez posłuszeństwo, wszystkich naszych uczynków i cierpień. Przy naszej współpracy niech zatem obejmuje w pełni we władanie swe królestwo, którego tytułem raduje się jako Królowa nieba i ziemi, jako Królowa sprawiedliwych i wszystkich świętych. Nie byłaby zaś Królową, jeśliby Jej nie przypadło w nas jakieś panowanie i władza, i jeślibyśmy nie starali się życia naszego układać i nim kierować wedle Jej upodobania, przez posłuszeństwo dla Niej i cześć.
2. Przeto święty Piotr od świętego Tomasza ustanowił Ją ozdobą zakonu karmelitańskiego i czcił jako Królową swej duszy. Wszystkie podejmowane prace i całe swoje życie nieustannie dla Jej czci i miłości poświęcał, a na znak Jej doskonałego królowania w nim, nosił wyryte na sercu Jej najświętsze imię. Podobnie karmelita święty Gerard, wybrawszy Ją na swoją Królową, codziennie głośno odmawiał oficjum o chwalebnym Jej Wniebowzięciu, gdyż w taki sposób nieustannie czcił pamięć Jej wybrania na Królową nieba i ziemi. Nakłonił też do takiego postępowania świętego Stefana, króla Węgier, który całe swoje królestwo poświęcił Maryi jako Królowej i zarządził, aby żaden z jego poddanych nie nazywał Jej inaczej niż swoją Panią lub Królową. Trzeba więc, abyśmy i my uczyli się, że całe nasze życie powinniśmy poświęcać dla Jej czci.
3. Zatem skoro Maryja jest Matką wszystkich, nie sprzeciwia się rozsądkowi, że Jej okazujemy synowskie przywiązanie i czułą miłość we wszelkich poczynaniach i zaniechaniach, w działaniu i cierpieniu, w życiu i śmierci. Ona sama staje się przeto Poręczycielką wszelkiego naszego tchnienia i zamysłu, a także ucieczką i przyczyną istnienia. Żywimy wręcz przekonanie, że jeżeli żyjemy, żyjemy dla Królowej Matki, jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pani Matki, gdyż czy żyjemy, czy umieramy, jesteśmy Jej, Pani i Matki synami. Z tej przyczyny zdaje mi się słyszeć, jak woła do nas: Chociaż wiele karmicielek i macoch macie, niewiele posiadacie Matek, bowiem "Ja was zrodziłam w Chrystusie Jezusie" (1 Kor 4, 15).

Rozdział 5

O tym, że życie i śmierć dla Maryi winny nadal zwracać się ku Bogu, przez wzgląd na Boga, bez istotnych kwestii spornych. To samo dotyczy kultu innych świętych.

1. Wszelako trzeba w tym miejscu zauważyć, że życie i śmierć dla Maryi (dotyczy to również kultu, miłości i czci wobec innych świętych) należy ukierunkować i podporządkować Bogu. Bowiem jak Maryja cała istnieje wedle upodobania Boga i na wieki żyć będzie dla Boga oraz dla Jego radości, miłości i chwały, tak wszelkie życie i śmierć dla Maryi winny dalej być ukierunkowane i podporządkowane Bogu, abyśmy nie żyli i nie umierali dla Maryi, jakby dla naszego ostatecznego celu, albo przez wzgląd powiązany ściśle z naszym własnym pożytkiem lub czymś innym, poza Bogiem, lecz byśmy przez życie i śmierć w Maryi, i dla Maryi, doskonalej żyli i umierali w Bogu dla Boga, dla Jego upodobania i miłości, oraz by doskonałe królowanie Maryi w nas łączyło się jednocześnie z doskonałym królowaniem Jezusa w naszej duszy. Albowiem królowanie Maryi nie sprzeciwia się panowaniu Jezusa, lecz jest Mu całkowicie podporządkowane.
2. Przeto dusza kochająca Boga, która ofiarowuje siebie jako naturalnego syna umiłowanej Matki, czuwa we wszystkich swych poczynaniach, by miłości do Boga, która rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który jest nam dany (Rz 5, 5) pozwolić także płynąć i wzrastać ku Maryi. Dobrowolnie więc i z miłością ucieka się do Niej, usilnie swego ducha ku Niej zwraca, z tkliwą i synowską pamięcią o Niej oraz sercem pełnym czułości. Tak jednak musi to czynić, aby płynąca i wzbierająca miłość ku ukochanej Matce, która tylko należna jest Bogu, wracała i płynęła z powrotem, znajdując w Nim swój kres, nie powodowana lub wzbudzana z jakiegoś innego, poza Nim, powodu.
3. Wspomniane działanie znajduje doskonałe spełnienie, gdy dusza w podobnym postępowaniu wewnętrznie, jak gdyby nieprzymuszenie, jest prowadzona i kierowana przez Ducha Bożego, tak że działa ona jakby z własnego popędu. Wtedy bowiem doświadcza, że życie dla Maryi nie sprzeciwia się życiu dla Boga, lecz raczej służy mu pomocą i stanowi dla niego podnietę. Jest niejako spotkaniem dwóch nurtów miłości Bożej, płynącej przez Maryję i z Maryją do Boga. Wreszcie dochodzi do stopienia się owych strumieni [uczucia] i wspólnego ukojenia z Matką ukochaną w Bogu, czy też w jednej miłości do Matki ukochanej i do Boga, znajdującej w końcu kres w Bogu, który jest celem ostatecznym.

Rozdział 6

O tym, że życie maryjne zawiera w sobie pewną doskonałość, większą niż stan prostego związku z Bogiem, jak i ze świętymi. Jest bowiem życiem maryjnym i zarazem Bożym w Bogu, dla Boga i jednocześnie w Maryi dla Maryi, bez jakiegokolwiek zafałszowania.

1. Wydaje się, że duch przez doświadczenie pełniej wyposaża i uczy niektóre pobożne dusze, iż życie w Maryi czy też maryjne, można nazywać zbudowanym na zjednoczeniu z życiem w Bogu, czyli Bożym. Jest ono o jeden stopień doskonalsze od stanu zwykłego związku z Bogiem, Dobrem najwyższym, czyli życia prostego w Bogu, inaczej mówiąc – Bożego. Choć bowiem wedle zwyczaju mówi się, że Bóg jest jedyny i ostatecznym celem duszy, gdyż stanowi dla niej bezwzględnie jedyne i najwyższe Dobro, dla którego została stworzona, zaś wszelka jej szczęśliwość oraz błogostan opiera się zarówno w obecnym życiu, jak i w przyszłym na tego najwyższego Dobra naśladowaniu, rozważaniu, posiadaniu i korzystaniu z Niego, i w tym znaczeniu dusza nie może też o nic bardziej zabiegać ani nie ma niczego wznioślejszego, do czego mogłaby dążyć lub co mogłaby osiągnąć, jednak jest sposób, dzięki któremu może starać się głębiej postępować w doskonałości.
2. Jak błogosławieni w niebie powszechnie korzystają z doskonałej chwały, szczęśliwości, radości i bezmiaru [łask] w rozpamiętywaniu, kochaniu, kosztowaniu oglądania Boga twarzą w twarz, oraz z tego, iż są opromieniani blaskiem chwały i namaszczeni miłością uszczęśliwiającą, co stanowi ich szczęście i błogosławieństwo, tak jednak wszyscy powinni wiedzieć, że prócz wspomnianej szczęśliwości i chwały wewnętrznej, zyskują ponadto inne rodzaje specjalnej chwały i radości, każdy wedle potrzeby i miary swoich zasług oraz przeznaczenia wynagradzającego Boga. Dzieje się to na przykład przez rozważanie Najświętszego Człowieczeństwa Chrystusa, Jego Świętych Ran, Krzyża Świętego, jako sprawcy przedmiotowego ich szczęśliwości, Najchwalebniejszej Bożej Rodzicielki, najchwalebniejszego Józefa oraz innych świętych, a także pełnej wiedzy o innych Bożych tajemnicach i tym podobnych rzeczach. Jednak tych radości jedni posiadają więcej, a inni mniej. I właśnie dlatego można powiedzieć, zez jeden święty posiada wyższy stopień chwały niż inny, gdyż w jednym miłość jest bardziej intensywna i rozciąga się na więcej przedmiotów niż w drugim. W podobny niemal sposób w życiu doczesnym niektórym pobożnym duszom użyczane są dodatkowe łaski, dary i przywileje, przez co w pewnym sensie są owe dusze zrównywane ze świętymi i wynoszone do doskonalszego oraz wyższego stopnia miłości jednoczącej, z wolna przechodząc do życia doskonalszego, przez miłość i owocne rozkoszowanie się Bogiem.
3. Tak pojmowana miłość maryjna, zjednoczona z Bożą, jest również doskonalsza i o jeden stopień wyższa niż zwyczajne życie kontemplacyjne oraz jednoczące z Bogiem, gdyż wspomniane życie maryjne jest jak gdyby podwójnie bogate, czyli zarazem Boże, jak i maryjne, znajdujące spełnienie w Bogu oraz w Maryi poprzez prostą kontemplację, umiłowanie i niejako korzystanie z obfitości łask Boga w Maryi i Maryi w Bogu. Przeto pobożna dusza dzięki zamieszkującemu jej wnętrze Duchowi Świętemu wytrwale i nieustannie jest pobudzana, by we wszelkich swoich działaniach czy zaniechaniach pamiętać o dwóch przedmiotach miłości, czyli Bogu w Maryi i Maryi w Bogu, rozważać Je, kochać i znajdować w Nich odpocznienie. Można wówczas powiedzieć, że prowadzi życie Boże i maryjne w Bogu oraz maryjne i Boże w Maryi. Wtedy odpowiednio dusza we wszystkich swoich dziełach, słowach i przemyśleniach stale dąży do większej miłości obydwu przedmiotów, otwarta na posłuszeństwo wobec Nich i cześć, ponieważ żyje dla Boga i dla Maryi.
4. Jest zaś owo życie Boże i zarazem maryjne doskonalsze od prostego życia Bożego, ponieważ duch miłości oprócz zjednoczenia duszy z Bogiem bez jakiejkolwiek przeszkody jednoczy także duszę z Maryją, a tak zajętą przez owo kochanie jednocześnie pociąga ku Bogu i ku Maryi. Taka dusza jest więc doskonalsza, przynajmniej gdy chodzi o zasięg miłości, niż gdyby była zajęta tylko i wyłącznie samym Bogiem. Podobnie jak doskonalsze jest życie tego błogosławionego, który znajduje radość w większej ilości przedmiotów aniżeli tego, który ściśle rzecz biorąc, również cieszy się swoją pełnią w Bogu na równi z tamtym, ale swoją radość znajduje tylko w Jego osobie.

Rozdział 7

O tym, że przedmiotem życia maryjnego są Bóg i Maryja, w jakiś wzniosły sposób ze sobą zjednoczeni i stanowiący wspólnotę, podobnie jak przedmiotem czyjegoś życia kontemplacyjnego jest albo sam Bóg, albo Bóg i człowiek, jak gdyby osobowo zjednoczeni w całość, a także o działaniach, jakie z tego powodu dokonują się w duszy.

1. Aby spełnić to, co zapowiedzieliśmy, pragniemy przypomnieć, że obok doświadczenia prostego życia kontemplacyjnego, mającego za przedmiot jedyny, nie objęty żadnym wyobrażeniem Boży Byt lub inaczej rzecz ujmując zgoła Boskość, na przykład Trójcę Przenajświętszą albo wiedzę, przymioty i doskonałość Bożą, znamy także innego rodzaju życie kontemplacyjne, którego przedmiot stanowi Chrystus, Bóg i Człowiek, czyli Bóg w przyjętym człowieczeństwie i człowieczeństwo osobowo zjednoczone z Bóstwem. Jednak prócz prostego życia kontemplującego Boga i Chrystusa, Boga i zarazem Człowieka, udzielane jest [duszy] również życie kontemplujące Boga w Maryi i Maryję w Bogu. Jest ono nieustannym zajmowaniem się tym podwójnym przedmiotem, miłosną ucieczką do Boga i Maryi zjednoczonych razem w wyjątkowy sposób. Nie jest to zjednoczenie w jednej osobie, jak to ma miejsce w przypadku Człowieczeństwa Chrystusa zjednoczonego z Jego Boską naturą, ale substancjalne zjednoczenie w kategorii macierzyństwa według łaski i w sposób, który przekracza jedność z Bogiem jakiegokolwiek innego stworzenia. Jako Matka, Maryja jest rzeczywiście do pewnego stopnia jednością ze swoim Synem, jednością z Bogiem, którego jest Matką; jako taka, nie może być brana pod uwagę, kochana i czczona bez odniesienia do Boga.
2. Przeto w ten sposób Maryja ukazywana jest pewnym pobożnym duszom: jako jedna z Bogiem i w Bogu. Stąd pochodzi, że dusze te wydają się być nieustannie świadome obecności swojej kochającej Matki. Pozdrawiają Ją i ogarniają w Bogu z cudowną delikatnością i miłosnym posiadaniem Jej, jak również z całkowitym zapomnieniem o sobie w Niej i w Bogu. Wtedy także niejako przyjmowane do wnętrza i zamykane w Jej najczystszym, najbardziej kochającym i gorącym sercu oraz matczynym uścisku, tracą zmysły, jakby były pijane i szalone z powodu czułej i najczystszej miłości do Niej samej i zarazem do Boga, i przepełnione nadmiarem uczucia do Nich obojga. Zatem słodkim spoczynkiem ogarnięte i senne rozpływają się w Ich jedni tak, iż ich zwyczajne życie Boże staje się przez to doskonalsze. Wtedy zostaje im bowiem dane życie ducha w Maryi, ukojenie w Maryi, rozkosz w Maryi, jakieś miłosne zatopienie w Maryi i miłość jednocząca z Maryją.
3. To wszystko odbywa się w następujący sposób. Gdy duch z wszelką możliwą naturalnością, szczerością i spokojem zwróci się i sięga ku nieograniczonemu żadnym kształtem Bytowi Boga oraz wewnętrznie pochłonięty zostaje przez rozważanie, miłowanie i korzystanie z owego najbardziej doskonałego Jestestwa, dusza niekiedy głębiej i z większą słodyczą jest nakłaniana, aby jednocześnie rozważać, miłować i obejmować uściskiem Matkę ukochaną. Miłośnie lgnie do Niej i rozkosznie z Nią obcuje, a przez jedno słowo najbardziej godne miłości zwrócone do Niej, zostaje porwana do szczególnego zjednoczenia, jakby razem z Bogiem i w Bogu. Tak więc przez miłowanie i obcowanie z Bogiem, miłuje także [Maryję] i obcuje z godną miłości Matką, jak gdyby Ona stanowiła jedno z Bogiem. Dlatego też Bóg oraz Maryja zdają się być wspólnym przedmiotem owej miłości i obcowania ze strony wspomnianej duszy, pochłoniętej Nimi, jakby Oboje stanowili jedno. Dzieje się to niemal w ten sam sposób, w jaki dusza doświadcza człowieczeństwa Chrystusa. Kontempluje jako jeden przedmiot [miłości] człowieczeństwo zespolone z Jego Bóstwem i uznaje zarazem za zjednoczone w jednej Osobie dwie natury. Podobnie rozważa i kocha wtedy jako jedno Jezusa i Maryję, Matkę i Syna, połączonych w najściślejszą wspólnotę. Choć różnią się między sobą, to jednak należą do siebie, a jednego bez drugiego nie można poznać ani ukochać.

Rozdział 8

O tym, że życie maryjne nie przeszkadza prostemu życiu kontemplacyjnemu oraz o tym, w jaki sposób należy je uprawiać poza aktualnym wpływem Ducha, a także o życiu świętego Piotra Tomasza i innych świętych.

1. Z tego, co powiedziano, jasno wynika, że jest to szlachetny, czysty i doskonały sposób ukochania Bożej Dziewicy, choć może nielicznym znany z doświadczenia, ponieważ życie maryjne w Maryi dla Maryi oraz zarazem życie Boże w Bogu dla Boga zdaje się właściwe i za specjalną łaską dostępne niektórym wielbicielom Maryi oraz najukochańszym synom, których Ona sama do tego specjalnie wybiera.
2. Przeto choć można dostrzec, że niektórym z ludzi dążących do najwyższej doskonałości wspomniane życie maryjne w Maryi i dla Maryi w niewielkim stopniu lub w ogóle nie jest znane oraz dane, z tego powodu nie powinni go lekceważyć i potępiać jako życia ducha jeszcze niedoskonałego i właściwego jedynie początkującym i rozpoczynającym drogę [kontemplacji], gdyż wydaje się im ono poniekąd zaprzeczeniem skromności, uznania niskiej wartości oraz odrzucenia wszelkich stworzeń, i stąd dalekie jeszcze od doskonałości. Jednak powinni wiedzieć, że wspomniane życie można godziwie prowadzić po usunięciu wszystkiego, co stanowi dla niego przeszkodę, o czym powiedzieliśmy i co wyjaśniliśmy wyżej. Jest nawet wprost przeciwnie, bowiem jeżeli tylko Bóg zechce w taki sposób w duszy działać, życie maryjne wspiera w niej i podtrzymuje.
3. Wszystkie zaś rzeczy mają swój czas. Albowiem nie doradza się poza ową rzeczywistą przestrzenią i boskim działaniem Ducha, by duszę do takiego życia gwałtownie rozpalać czy też budzić w niej jego pożądanie i nieodpowiedzialnie podobnymi rzeczami ją zajmować, lecz wystarczy zwracać się z pełnym miłości sercem ku najbardziej godnej miłości Matce i dojrzalej Ją miłować, aż Ona sama uzna za stosowne wlać do duszy ducha miłości maryjnej. Gdy zaś dusze zjednoczone z Bogiem są pociągane i jakby za rękę prowadzone przez Matkę ukochaną do takiego stopnia głębi [duchowej], wówczas uczą się, że opisywane tutaj doświadczenia życia maryjnego w Maryi przez Maryję są prawdziwe.
4. Wówczas nie zdziwi takich ludzi, że święty Piotr Tomasz, karmelita, darzył tę ukochaną Matkę delikatną miłością, że miłośnie i z ufnością do Niej się odnosił, że nieustannie i słodko zajęty był Nią w swoim sercu, że wszystkie jego działania i życiowe moce były przeniknięte miłością do Niej i prostą Jej znajomością. Cokolwiek czynił: przemawiał, jadł, pił, wykonywał jakąś pracę, wszystko przepajał miłością do Niej i Jej najsłodszego imienia, tak że jak mówią, zostało mu ono odciśnięte nad jego sercem. Ta codzienna praktyka miłosnego noszenia Maryi w sercu i okazywania Jej gorącego uczucia miłości, przekształciła go i zjednoczyła zarówno z Maryją, jak i z Bogiem. Stąd i święty Bernard, jak wiemy, zdawał się żyć dzięki pokarmowi ssanemu z piersi najukochańszej Matki. Żywiła Ona również, jak się wydaje, błogosławionego Józefa z Zakonu Norbertanów. Święta Maria Magdalena de Pazzi oraz niezliczeni inni święci prowadzili naprawdę życie maryjne bez jakiejkolwiek przeszkody dla swojej kontemplacji i miłości jednoczącej z Bogiem. Przeczy wręcz zdrowemu rozsądkowi i należnej świętym czci twierdzenie, że owi święci we wspomnianych miłosnych rozważaniach poświęconych Maryi i w działaniach Ducha Bożego w ich wnętrzu byli niedoskonali, co zresztą gdzie indziej szerzej zostało omówione.

Rozdział 9

O tym, że życie maryjne swoją wzniosłość zawdzięcza najdoskonalszemu zjednoczeniu Maryi z Bogiem. Inaczej stałoby się ono niedoskonałe i oddzielałoby duszę od Boga. Maryja, jako Matka Boża jest bowiem bardziej zjednoczona z Bogiem i ubóstwiona niż jakiekolwiek inne stworzenie.

1. Na podstawie tego, co dotąd powiedziano, należy podkreślić, że życie maryjne w Maryi przez Maryję całą swoją godność, wzniosłość i doskonałość bierze ze szczególnego i najwyższego Jej zjednoczenia z Bogiem oraz z Jej uczestnictwa w nadzwyczajnej obfitości boskich charyzmatów, łask, przywilejów, przymiotów itd., które na Nią zostały zlane jakby bez miary i zliczenia, przed wszystkimi innymi stworzeniami, w sposób niemożliwy do opowiedzenia i dla nas niepojęty. Przeto z kontemplacji, umiłowania, przywiązania i owoców łask Maryi, w taki sposób żyjącej w cieniu Boga, opromienionej, wtajemniczonej i z Nim doskonale zjednoczonej, bierze wspomniane życie maryjne swoją wzniosłość i świetność, jakby z niemożliwej do wyczerpania studni wszelakiego dobra. Dzieje się tak przez prostą i nie ulegającą podziałowi kontemplację, miłość i czułość, zwróconą ku komuś upragnionemu, ukochanemu i drogiemu, czyli połączonych razem Boga z Maryją i Maryi z Bogiem.
2. Inaczej, bez owej jednoczesnej i jednakowej kontemplacji, ukochania i płodności Maryi w Bogu i Boga w Maryi, życie maryjne będzie prowadzone w sposób nieumiejętny i niedoskonały. Bowiem pragnienie, miłowanie i trwanie w uścisku czułej miłości do Maryi, jak do czystego stworzenia a nie jako do zjednoczonej z Bogiem w Bogu, z konieczności wywoła jakieś cielesne albo zmysłowe i zgoła pełne niepokoju uczucie, skutecznie odciągające duszę od Boga i sprzyjające duchowemu rozproszeniu. Bowiem jaki jest przedmiot miłości, taka jest i sama miłość przezeń wskrzeszona. Kiedy przedmiot ukochania jest cielesny i zmysłowy, cielesne i zmysłowe jest także uczucie do niego. Gdy zaś przedmiot jest nadprzyrodzony i boski, taka jest również miłość, jaką budzi. Przeto dusza miłująca Maryję winna starać się czynić z wolna coraz bardziej nieskazitelną swoją miłość do Niej, ażeby Jej ofiarować najczystsze uczucie. Musi bowiem baczyć, jak najszlachetniej i najdoskonalej jest Ona miłowana w Bogu i rzeczywiście kochana przez Świętych, przez samego Chrystusa oraz przez Boga.
3. I chociaż te sprawy lepiej porządkuje praktyka, dobrze będzie zrozumieć, z jakiej przyczyny godna miłości Matka jest bardziej zjednoczona z Bogiem, bardziej opromieniona blaskiem Bożego Bytu i bardziej uczestniczy w przymiotach oraz doskonałości Bożej niż nawet najwięksi święci i duchy anielskie. Zapewne powoduje to fakt wyniesienia Jej przez Boga do godności, aby w swoim dziewiczym łonie nosiła wieczne Słowo Ojca. Słowo, spoczywając w Niej przez dziewięć miesięcy, uświęciło Jej stan, ciało i duszę, wręcz Ją przebóstwiając. Tak bardzo przeniknęło Jej wnętrze oraz pociągnęło Ją za sobą, ze sobą zjednoczyło, przemieniło i zwróciło ku sobie poprzez nierozwiązywalny węzeł swojej miłości do Niej i Jej wzajemnej, jednoczącej miłości ku Niemu, że dusza pobożna może Maryję przyjmować za przedmiot swojej kontemplacji, jednoczącej miłości oraz błogosławionego pokoju serca, jako zjednoczoną w pełnej harmonii z Bogiem i w Bogu. W tym znaczeniu zatem dusza żyje maryjnie w Maryi przez Maryję, a zarazem pobożnie w Bogu przez Boga.
4. Nadto dusza pobożna jest bardzo zachęcana i krzepiona do takiego życia, gdyż Bóg decyduje się opromienić ją światłem, które rozjaśnia oko wiary i pozwala zobaczyć oraz poznać świetność, niewypowiedziane wyniesienie, moc i władzę, którymi Bóg uczcił swoją Matkę, ustanawiając Ją szafarką wszelkich swoich łask, boskich charyzmatów i dzieł miłosierdzia. Przyodział Ją także w swoje Boże przymioty i tak zjednoczył ze swą Istotą, że dla duszy kochającego stanowi Ona jakby całość z Bogiem. To wszystko sprawiło, że istnieje swoista harmonia między Matką i Synem. Przeto pobożna dusza nie nabędzie przekonania, że między ukochaną Matką i Bogiem istnieje prosty związek, jaki jest udziałem innych świętych, lecz dzięki wewnętrznemu światłu zesłanemu przez Boga ujrzy, iż Maryja jest miłowana jako Matka w jakiś inny, niemożliwy do wypowiedzenia sposób i w jedności z Bogiem cała wyniesiona do chwały. W pewnym sensie mogłaby nawet być nazywana i uważana za Boginię, gdyż zdaje się przez łaskę być taka, jakim jest Bóg ze swej istoty. Zaiste, skoro [Bóg] mówi do świętych: Ja rzekłem: Bogami jesteście i synami Najwyższego wszyscy (Ps 82, 6), o ileż bardziej ukochanej Matce przystoi, aby w pewnym znaczeniu była nazywana i uważana za Boginię?

Rozdział 10

O tym, że pewne dusze są bardziej pobudzane do życia maryjnego w Maryi przez wewnętrzne oświecenie co do Jej doskonałości, łask, przywilejów itd., i stąd rodzi się u nich wielka ku Niej miłość.

1. Niektóre pobożne dusze jeszcze bardziej są pociągane i zachęcane do życia maryjnego w Maryi przez Maryję, przez inne wewnętrzne światła, oświetlające Jej wysoką godność. Boża Dobroć uznaje bowiem niekiedy za stosowne ukazywać owym duszom wyraźniej wielkość, wyniesienie, władzę, majestat i zarazem niepojętą rozumem oraz zgoła niewypowiedzianą miłość Boga do najukochańszej Matki. Z podniety tej miłości Bóg z głębokości swego boskiego serca zaczerpnął i wylał na Matkę tak wielką obfitość niezliczonych łask, praw i przywilejów, że nie byłby niczego w stanie ponadto więcej Jej darować ani sprawić, by była większa, piękniejsza, godniejsza, wznioślejsza i bardziej godna, niż to uczynił. W tym przeto znaczeniu Bóg przez swoją wszechmoc, mądrość i dobroć nie mógł powołać do życia szlachetniejszego, czystszego, doskonalszego i godniejszego stworzenia od swojej i zarazem naszej nadzwyczaj kochanej Matki.
2. Wówczas wspomniane dusze pojmują także, w jak nadzwyczajny sposób Bóg ogarnięty miłością do najukochańszej Matki oddał Jej całego siebie i napełnił Ją sobą oraz swoimi boskimi przymiotami w takiej mierze, jak było to możliwe do przyjęcia przez czyste stworzenie. Dlatego najsłodsza Matka, nieustannie i w stosownej mierze odpowiadając na wylane na Nią łaski Boże, przez pełną oddania współpracę tak bardzo postępuje [w świętości], że w najmniejszym stopniu nie tracąc sił, oświetlona przez najpełniejszą znajomość spraw Bożych i rozpalona najgorętszą miłością Boga, przewyższa doskonałością wszystkie chóry anielskie. Promień Bożego światła odkrywa niekiedy przed wspomnianymi duszami, że Bóg bardziej sobie upodobał i czerpie więcej rozkoszy z tej jednej, najwspanialszej Matki aniżeli z całej społeczności świętych i żywi większą miłość do Niej jedynej niż do wszystkich, których wybrał, razem wziętych.
3. Z jasnego poznania tych oraz podobnych rzeczy i wewnętrznego oświecenia co do doskonałości Maryjnej, we wspomnianych duszach wzrasta coraz głębszy szacunek, cześć i miłość do ukochanej Matki z tak wielką stałością, prostotą i czystością, że ich myśl zdaje się zawsze Jej towarzyszyć, a serce zostaje niejako zranione przez gorącą miłość do Niej. To sprawia, że dusze owe często niby przez jakąś siłę są unoszone ku górze i do tego stopnia pochłania je zapał miłości, iż objawienie cudownych przymiotów, jakie ukrył Bóg w Maryi, oraz niewypowiedzianej i niezbadanej miłości Boga wobec Niej, pociąga dusze do głębokiej i wzniosłej zadumy. Kontemplują wówczas Maryję ze światłą myślą oraz rozpalonym płomieniem najczulszej miłości i trwają niejako w uniesieniu, nie mogąc pojąć owych cudowności, które im zostały objawione.
4. Przeto miłość, nie znajdując ukojenia na widok tylu wspaniałości, często jak gdyby wytryska z wnętrza serca, a dusza głośno woła z zadziwienia i szuka języka, by móc wyrazić wspaniałość, doskonałość i godność nadzwyczaj ukochanej Matki oraz głosić, błogosławić i uwielbiać Tę, którą tak gorąco i czule miłuje. Zachowuje się podobnie jak zakochany, który utracił poczucie rozsądku i nie wie co wynaleźć, stworzyć i wyszukać, aby pochwalić, uwielbić i wysławić swoją ukochaną.

Rozdział 11

O innych czynach miłości wobec Maryi, o radości płynącej z Jej doskonałości i najsłodszego imienia, o spokoju, pokrzepieniu i życiu w Maryi, a także o tym, w jaki sposób dusza żyje w Maryi i zarazem w Bogu, i w jaki sposób jednoczy się z Nią przez całkowite w Niej zatopienie.

1. To wszystko sprawia, że wspomniane dusze zaledwie na chwilę są w stanie zapomnieć o ukochanej Matce, nie bardziej aniżeli o wszechobecnym Bogu. Przeto z powodu czułej miłości zdają się w Matce zatracać i zatapiać, dając się jakby przez Nią pochłonąć, o ile tylko przez silną, czułą, gorącą i zarazem najgłębszą miłość dochodzą do zupełnego zapomnienia o sobie i innych stworzeniach.
2. Niekiedy odczuwają wielkie wesele, rozkosz i radość myśli, przez rozmyślanie o swojej najsłodszej Matce, obdarzonej taką mocą, tak wielkim majestatem, tak bardzo wyniesionej, uczczonej i przez Boga tak wielce umiłowanej, iż nie wiedzą, co czynią i mówią. Przeto stosownie do wewnętrznego światła i umiejętności udzielonej im na ten czas, dziękują Bogu i chwalą oraz błogosławią samą Maryję, jak i Boga. Kiedy zaś czują, że nie są w stanie wystarczająco chwalić i kochać, trwają w wewnętrznej ciszy i miłosnym ukojeniu. Bowiem umysł jakby niewystarczający dla podziwiania ogromu tak wielkich tajemnic, przerastających zdolność jego pojmowania, ustępuje pokonany i pozostawia samotnie wolę, zajętą miłowaniem.
3. Dusza kochająca Maryję przeżywa czasem z najwyższą słodyczą ducha swoje istnienie i życie w Maryi przez słuchanie, nazywanie i opisywanie, a niekiedy jedynie rozważanie najsłodszego imienia Maryi, jak gdyby z radosnym śpiewem i tańcem ducha oraz rzeczywistym oddaniem serca w Jej macierzyńskie dłonie, aby tam zostało oczyszczone ze wszystkiego, co nie podoba się Bogu lub Jej samej. Towarzyszą temu pewne niewinne przechwałki, zrodzone z miłości ku Niej. Można wręcz mówić, iż dusza bardziej "jest", kiedy kocha, aniżeli gdy żyje. Albowiem dusza owa zdaje się bardziej "być", trwając w Maryi i zarazem w Bogu, niż kiedy istnieje w sposób zgodny z naturą, ponieważ Maryję obok Boga kocha z tak wielką szczerością i czułością, iż żyje oddana miłości do Maryi i zarazem do Boga. W tym także znaczeniu należy rozumieć owocność Maryi w duszy, stopienie się duszy z Maryją i przemienienie duszy w Maryję, naturalnie jeśli do podobnego stanu pociąga i skłania duszę miłość. Bowiem przyrodzoną cechą duszy jest dążenie do zespolenia się z tym, którego miłuje. Jak uczy doświadczenie, dotyczy to również miłości zmysłowej i cielesnej, której wszystkie akty znajdują swe spełnienie w tym, co zmysłowe i cielesne.

Rozdział 12

O tym, że życie maryjne w Maryi i przez Maryję może być prowadzone w duszy szczerze i głęboko, tak jak życie Boże w Bogu przez Boga, przede wszystkim w modlitwie wewnętrznej, kiedy Bóg, Maryja i dusza stanowią jedno (co niektórzy mistycy źle pojmują), ponieważ wspomniane życie pochodzi od Ducha Bożego. Było ono udziałem wielu świętych.

1. Dusze takie, kochające Maryję, przez życie maryjne zdają się niekiedy głębiej doświadczać, że duch może znajdować swoje spełnienie w Maryi dla Maryi i przez Maryję, i zarazem w Bogu dla Boga i przez Boga, niemal z tak wielką prostotą, głębią i uniesieniem, jak ma to miejsce podczas kontemplacji samego Bóstwa. Często jakby z własnej woli do tego stopnia oddaje się dusza wspomnianemu doświadczeniu, iż w miarę upływu czasu niewielkie wyobrażenia o osobie Maryi zyskują stałe miejsce w jej myśli. Wówczas uczy się postrzegać Maryję jako zjednoczoną z Bogiem, jak gdyby Ona sama i Bóg stopieni byli w jedno. Przeto stają się dla niej jednym i niezłożonym obiektem kontemplacji oraz ukochania w prostocie ducha, zgodnie z tym, co zostało powiedziane już w innym miejscu.
2. Wtedy pamięć, umysł i wola z takim spokojem, szczerze i głęboko zatopione są w Maryi i jednocześnie w Bogu, że dusza zaledwie może pojąć, w jaki sposób dzieją się w niej wspomniane akty. Mimo całego zamieszania rozumie jednak dobrze i czuje, że pamięć jej zajmuje jedno wspomnienie Boga i zarazem Maryi, rozum zaś ogarnia wydobyta na jaw, jasna i czysta świadomość obecności Boga i zarazem Maryi w Bogu, natomiast wolę niezwykle ciche, głębokie, miłe, czułe i jednocześnie duchowe umiłowanie Boga i Maryi w Bogu oraz pełne miłości przywiązanie do Nich.
3. Powiedziałem: "duchowe umiłowanie" dlatego, że wówczas miłość najbardziej wydaje się palić i działać w najwyższej części duszy, oderwawszy się od części niższej i władz zmysłowych do tego stopnia, iż staje się bardziej odpowiednia do wewnętrznego zatopienia i pogrążenia się w Bogu i w Maryi oraz zjednoczenia z Bogiem i jednocześnie z Maryją. Bowiem kiedy władze duszy szlachetnie i doskonale pochłonięte są przez pamięć, poznanie i miłość Boga i Maryi w Bogu, następuje tak głębokie i mocne przywiązanie całej duszy do Boga i Maryi, że zdaje się, iż przez miłosne zatopienie czy też potok miłości staje się ona jednym z Bogiem i Maryją, jakby stanowili trójcę: Bóg, Maryja oraz dusza, stopieni w całość. Taki stan wydaje się ostatecznym i najwyższym stanem, który może osiągnąć dusza w życiu maryjnym i jest głównym aktem wspomnianej pracy duchowej oraz ducha miłości wobec Maryi.
4. Nie rodzi to jakiejkolwiek trudności dla życia duchowego (o czym powiedziano przedtem), lecz raczej jest dlań wsparciem, o ile Maryja służy jako środek i silniejszy węzeł, jednoczący duszę z Bogiem. W ten sposób dostarcza posiłku i wsparcia kochającej duszy, aby tym mocniej, trwalej i doskonalej mogła osiągnąć i prowadzić życie kontemplacyjne, jednoczące ją z Bogiem i w Nim przemienione. Choć być może istnieją liczne dusze zjednoczone z Bogiem i pogrążone w kontemplacji, które mają inne zdanie. Albowiem sądzą, że wspomniane życie maryjne w Maryi stanowi przeszkodę dla doskonalszego połączenia z Bogiem, wewnętrznego pokoju w Bogu, itd., ponieważ wyobrażają je sobie jako zbyt nieuporządkowane, czynne oraz wieloznaczne. Nie rozumieją najbardziej stosownego i najprostszego prawidła, wedle którego powinno być kształtowane ono, a mianowicie jako płynące ku Bogu w czystym duchu oraz budowane przez mistyczne działanie i kierownictwo Ducha Świętego.
5. Chociaż ta kontemplacja osoby Maryi oraz delikatne uczucie i akty miłości ku Niej często angażują zmysłowe przymioty i ich akty, to jednak gdy w sposób spontaniczny wzbudza je od wewnątrz i kieruje nimi Duch Święty, nie stanowią przeszkody w dążeniu do Boga i jedności z Nim. Zapewne dzieje się tak, aby duszę łatwiej pociągnąć ku Bogu i trwalej Nim zająć. Dodam, że to wszystko w duszy sprawia jeden i ten sam Duch Święty (1 Kor 12, 11), który jest autorem życia maryjnego, prowadzącego w końcu do doskonałego życia mistycznego.
6. Wszystko to nie powinno nikogo zgoła dziwić, jeśli przyjrzymy się baczniej żywotom świętych. Oni bowiem, choć osiągnęli wyżyny w życiu mistycznym, jednak również w swoich wizjach i ekstazach jak najczulej byli unoszeni przez miłość ku najukochańszej Matce. Nie budzi wątpliwości, że umieli ową miłość pielęgnować, bez jakiejkolwiek niedoskonałości oddani zupełnie jedności z Bogiem, czy raczej pobudzani i kierowani ku temu przez Ducha Świętego. Powszechnie wiadomo, że doświadczyli tego święty Bernard, święta Maria Magdalena de Pazzi oraz inni, których nie da się zliczyć. Wspomniane wyżej dusze mistyczne, zanim osądzą nasze życie maryjne, muszą wziąć to pod uwagę.

Rozdział 13

O tym, że Duch Jezusa wzbudza w duszy zarówno miłość do Boga Ojca, jak i do ukochanej Matki.

1. By rzecz lepiej wyjaśnić, posłużę się słowami Apostoła: ponieważ jesteście synami Bożymi, posłał Bóg Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze! (Ga 4, 6). W taki sposób bowiem rozumiemy trwanie w synach Bożych Ducha Jezusa, który rodzi w nich czułą miłość do Boga Ojca, stosownie do ich zdolności. Duch Jezusa wzbudzający w Jezusie synowską miłość do Wiecznego Ojca, zrodził w Nim także dziecięce uczucia, pełne czułości uściski i inne akty miłości wobec najdroższej Matki i zaiste będzie w Nim nadal budzić je przez całą wieczność. Czy można się zatem dziwić, że Duch Jezusa wołający w sercach synów Bożych: Abba, Ojcze, czyli wzbudzający w nich delikatne uczucia miłości Jezusa dla Ojca, woła także w ich sercach: Bądź pozdrowiona, Matko i rodzi w nich wobec ukochanej Matki uczucia synowskie, pełne szacunku i miłości, a także skłonności, mowę oraz czyny na wzór Jezusa, który uczestniczy nadal w Jej życiu i uczestniczyć będzie przez całą wieczność?
2. Wolno przeto mówić duszom miłującym Maryję: "ponieważ jesteście synami Maryi, Bóg wysłał do serc waszych Ducha Syna swego, który woła: Bądź pozdrowiona, Matko" (Ga 4, 6), to znaczy wywołuje w nich synowskie uczucia, pełne miłości pochylenie, niewinne i delikatne uściski oraz inne akty najczulszej miłości wobec Maryi jako Matki najbardziej godnej miłości i wszelkiej czci. Jest to bowiem jeden i ten sam Duch Jezusa, który działa w duszach, wzbudzając zarazem miłość do Boga i Maryi, bez uszczerbku dla kogokolwiek z Nich. Przeto jak dusze przez miłość Boga żyją życiem boskim w Bogu dla Boga, tak też przez tego samego Ducha miłości, pociągającego je ku ukochanej Matce, żyją równocześnie życiem maryjnym w Maryi dla Maryi. Działa w nich bowiem jeden i ten sam Duch Jezusa, który sprawia, że kochają Boga Ojca i Dziewicę Maryję oraz żyją w Bogu dla Boga i w Maryi dla Maryi, czyli żyją pobożnie i jednocześnie maryjnie. Jeżeli tylko zwrócicie baczną uwagę, w jaki sposób mogło się to dokonać w Chrystusie bez uszczerbku dla Jego najwyższej doskonałości, łatwo pojmiecie, jak odbywa się to w poszczególnych synach Bożych, bez szkody dla życia kontemplacyjnego czy też doskonałego.
3. Zdaje się, iż rzecz jest wystarczająco zrozumiała. Bowiem czy jest coś dziwnego w tym, że tam, gdzie żyje i mieszka Duch Chrystusa, podejmuje On różne działania zarówno w kontemplacji i miłości Boga, jak w kontemplacji i miłości Maryi oraz rozliczne inne akty? To wszystko wywołuje w duszy jeden i ten sam Duch Jezusa, stosownie do woli i zdolności każdego. Przeto niech nikomu nie wydaje się dziwne, gdy widzi, iż rzeczywiście u niektórych odbywa się to w taki właśnie sposób.

Rozdział 14

O tym, że duch Maryi pewnymi duszami kieruje, kształtuje je, wspomaga i ożywia. W jakim sensie i w jaki sposób? Żyją one wówczas przez ducha Maryi, ich życiem jest Maryja i jak gdyby przeobrażają się w Maryję.

1. Wydaje się, że niektórzy synowie Maryi, czy to przez zwyczaj rozmyślania o Niej jako o umiłowanej Matce, czy to przez częste i powodowane miłością działania oraz wskazówki Ducha Jezusa wobec najmilszej Matki, pozwalają Jej duchowi sobą kierować, kształtować, zbawiać i ożywiać siebie. Tak więc zdają się być przez Nią wychowywani niczym najdrożsi synowie, przesiąkają na wskroś Jej przymiotami, przyodziani zostają w Jej ducha i w tym znaczeniu przemieniają się w Nią, a Jej duch w nich żyje i działa we wszystkim.
2. Ową sytuację można wytłumaczyć następująco: Niewątpliwie Duch Jezusa posiadł ukochaną Matkę i działał w Niej oraz ożywiał Ją niewypowiedzianie doskonalej aniżeli jakiegokolwiek inne stworzenie. Tenże Duch Jezusa, pozostając w Niej, sprawił, że dziełom Maryi towarzyszy nieustannie Jego doskonałe współdziałanie. Na skutek tego Duch Jezusa przez najwierniejszą Jej współpracę stał się Jej duchem, o którym sama powiada: Duch mój słodszy nad miód (Syr 24, 27). Tak więc Jego Duch zajaśniał w Niej wszelkim rodzajem cnót i wszystkiego z Nią w Niej dokonał.
3. Natomiast kiedy sama [Maryja] pragnie formować któreś ze swoich dzieci, troszczy się dla nich o swego ducha, to znaczy o Ducha Jezusa, który w ich cnotach dopełnia swoich, zaszczepia w nich swoją zdolność naturalną, swój sposób postępowania i swoje skłonności. Przeto choć zdają się oni być przemienieni w Maryję i wydaje się, iż żyje w nich duch Maryi, żyje w nich raczej Duch Jezusa i działa w taki sposób, jak działa w Maryi. Lecz nie ma nic dziwnego w tym, jeśli owi najukochańsi synowie stają się jednej myśli ze swoją umiłowaną Matką i spijają Jej wrodzone przymioty. Najbardziej kochające matki rozważają bowiem w sercu swoim wszystko, co dotyczy ich dobrych synów.
4. Wtedy życie Maryi ujawnia się w nich tak samo, jak życie Jezusa i dokonuje się to, o czym mówi Apostoł: żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20), to znaczy: Duch Chrystusa żyje we mnie. Owe słowa zdają się także pozwalać, aby powiedzieć: Żyję ja, już nie ja, zaiste żyje we mnie Maryja. Bowiem w duszach tych niewątpliwie zostaje starte wszystko, co sprzeciwia się duchowi Maryi, a żyje w nich tylko to, co jest ukształtowane na Jej wzór. Zaiste w tym znaczeniu duch Maryi zdaje się takimi duszami kierować, formować je i ożywiać, jak gdyby duch Maryi i Duch Jezusa, czy też jeden i ten sam duch Maryi i Jezusa kierował w nich wszystkimi ich uczynkami, pobudzał je i we wszystkim prowadził, podobnie jak ożywił Maryję, kierował Nią i działał we wszystkich Jej czynach. W tym sensie ludzie tacy już nie żyją sami, lecz żyje w nich Maryja, wpływając na ich możliwości, naginając je i kierując nimi tak, iż sprawia, że żyją oni na nowo w Bogu, zaś Maryja, którą wówczas zasłużenie pozdrawiają: Witaj, Życie, Słodyczy i Nadziejo nasza, stanowi ich życie.
5. Niech te [uwagi] posłużą za pomoc duszom pobożnym, by otrzymały pouczenie o życiu wzorowanym na Bogu i boskim w Bogu dla Boga, a zarazem maryjnym w Maryi dla Maryi. Niech raczy umocnić takie życie w nas Ten, który przez pośrednictwo ukochanej Matki, zaszczepił w nas jego pragnienie, Jezus błogosławiony na wieki. Amen.

Przekład z języka łacińskiego: Anna Strzelecka