Życie pustelnicze jest zaiste szkołą duchowej doktryny i nauką duchowych umiejętności. Tu bowiem Bóg jest wszystkim, czego człowiek się uczy. Jest drogą, którą się podąża, przez którą dochodzi się do poznania najwyższej prawdy. Erem jest bowiem rajem rozkoszy, gdzie na wzór różnych rodzajów rozchodzących się pachnideł lub zapachów lśniących kwiatów roztaczają woń aromaty cnót. Tam róże miłości płoną ognistą czerwienią. Tam śnieżnobiałym pięknem jaśnieją lilie czystości, a wraz z nimi także fiołki pokory, które dopóki zadowalają się tym, co najpokorniejsze, nie są niepokojone żadnymi zawieruchami. Tam wydziela się mirra doskonałego umartwienia i wznosi się nieprzerwanie kadzidło gorliwej modlitwy. Lecz na cóż nam przywoływać każdą cnotę z osobna, skoro tutaj wszystkie zalążki świętych cnót, pełne wdzięku, jaśnieją różnymi kolorami i nieporównanie z niczym zielenią się pięknem wiecznej wiosny? O eremie! Rozkoszy świętych umysłów i niewyczerpana słodyczy najgłębszych smaków!
Ty jesteś piecem ognistym Chaldejczyków, gdzie święci młodzieńcy odpierają przemoc szalejącego pożaru siłami modlitw i gorliwością wiary gaszą huczące przeciw nim pociski płomieni. Gdzie jednocześnie i więzy są spalone i ciała pozostają nietknięte, ponieważ grzechy są odpuszczone, a dusza pobudzona jest do hymnu boskiej chwały śpiewając: „Ty rozerwałeś moje kajdany. Tobie złożę ofiarę pochwalną”[70]. Tyś paleniskiem, w którym są wyrabiane naczynia najwyższego Króla, które nabierają wiecznego piękna wykuwane młotem pokuty i żłobione pilnikiem zbawiennego karcenia. W tobie zostaje wypalona rdza zbrukanej duszy i porzucone nieczyste popioły grzechów. „Piec wystawia na próbę naczynia garncarza, człowieka zaś pokusa utrapienia”[71].
O celo! Depozycie niebiańskich kupców, w którym ukryte są najszlachetniejsze z tych towarów, za które nabywa się posiadanie ziemi żyjących. O szczęśliwa wymiano, w której zostaje zamienione to, co ziemskie, na to, co niebiańskie, a to, co przemijające, na to, co wieczne! O szczęśliwy, że tak powiem, targu, gdzie życie wieczne jest wystawione na sprzedaż, dla którego zakupu wystarcza jedynie to niewiele, co się posiada; gdzie krótkie udręczenie ciała nabywa niebiańską ucztę, a kilka łez rodzi niekończący się śmiech; gdzie zniszczone zostaje posiadanie ziemskie, a zostaje nabyty majątek wiecznego dziedzictwa. O celo! Przedziwna pracownio sztuki duchowej, gdzie bez wątpienia dusza ludzka odnawia w sobie obraz swojego Stwórcy i powraca do źródeł swej nieskazitelności, gdzie otępiałe zmysły odzyskują swoją ostrość, gdzie przaśniki zepsutej natury odzyskują swoją przaśność. Ty sprawiasz, że podczas gdy bladość postów rozlewa się na twarzy, umysł nasyca się obfitością łaski. Ty sprawiasz, że człowiek czystego serca widzi Boga, on, który wcześniej osłonięty swoją ciemnością nie znał nawet samego siebie. Ty pomagasz człowiekowi wrócić do jego początku i przywołujesz go z tułaczki wygnania do dostojeństwa pierwotnej godności. Ty sprawiasz, że człowiek zamieszkujący twierdzę ducha, spostrzega, że wszystkie rzeczy ziemskie przemijają i pojmuje, że on sam przemija w potoku tych przemijających rzeczy.
O celo! Przybytku świętego wojska, gotowy do walki zastępie zwycięzcy! Obozie Boga! Wieżo Dawida, „warownio zbudowana; tysiąc tarcz na tobie zawieszono, wszystką broń walecznych!”[72]. Ty jesteś polem Bożej bitwy, areną igrzysk duchowych, widowiskiem dla aniołów, tyś palestrą mężnie walczących zapaśników, gdzie duch i ciało potykają się w boju i gdzie silny nie pozwala się zwyciężyć słabości. Tyś wałem obronnym biegnących do walki, tyś wzmocnieniem mocnych, tyś schronieniem wojowników, którzy nie wiedzą, co to kapitulacja. Niech się nawet rozszaleje w koło barbarzyństwo wrogów, niech oblegają maszyny wojenne, niech miotają się pociski i strzały, niech się zagęści las połyskujących mieczy - ci którzy są w tobie, chronieni zbroją wiary, skaczą z radości pod niezwyciężoną osłoną swego Wodza, i już triumfują, pewni porażki swoich wrogów. Im bowiem jest powiedziane: „Pan będzie walczył za was, a wy zachowajcie milczenie”[73]. Lub, gdy chodzi o jedną osobę: „Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi”[74].
O eremie! Ty jesteś śmiercią wad, a bez wątpienia zarzewiem i życiem cnót! Ciebie wychwala Prawo, ciebie podziwia proroctwo, a każdy, kto dotarł na szczyt doskonałości na nowo poznał twoją pochwałę. Tobie Mojżesz zawdzięcza dwa razy darowane tablice Dekalogu[75]. Dzięki tobie Eliasz poznał powiew przechodzącego Pana[76]. Za twoją przyczyną Elizeusz otrzymał podwójnego ducha swojego mistrza[77].
Lecz cóż jeszcze mam powiedzieć? Sam Zbawiciel świata, w samych początkach odkupienia ludzkiego, uczynił twojego mieszkańca swoim heroldem, ażeby już w samym świtaniu nadchodzącej ery z ciebie właśnie wyłoniła się lampa Prawdy, po której nadchodzące w pełni jaśniejące Słońce miało rozjaśnić blaskiem swych promieni mrok świata. Ty jesteś drabiną Jakuba[78], która wznosi ludzi do nieba i sprowadza aniołów ku pomocy ludziom. Ty jesteś złotą drogą, która ludzi powtórnie do Ojczyzny prowadzi. Tyś torem, który doprowadza biegaczy do zdobycia wieńca zwycięstwa. O życie pustelnicze! Kąpieli dusz, śmierci występków, oczyszczenie zbrukanych! Ty oczyszczasz tajemne otchłanie umysłów, usuwasz brud zbrodni i sprawiasz, że dusze dochodzą do piękna anielskiej czystości. Cela jest bowiem miejscem spotkania Boga z ludźmi, skrzyżowaniem dróg, na którym się spotykają bytujący w ciele i duchy niebiańskie. Tam obywatele nieba schodzą się na rozmowę z ludźmi, gdzie nie tyle wymyślają słowa ludzkiej mowy, co bez szmeru głosu ujawniają obfite sekrety ducha. Cela jest bowiem świadomością tajemnego spotkania Boga z ludźmi. O! Jakże piękna to rzecz, gdy brat zamknięty w swojej celi śpiewa nocne psalmodie, i jakby w imieniu żołnierzy niebiańskich warowni trzyma wartę. Podczas gdy kontempluje na niebie bieg gwiazd, przez jego usta przebiega orszak psalmów. A jak wschodzące i zanikające gwiazdy zmierzają do dnia, zmieniając swoją kolejność, tak psalmy, które z ust jego wychodzą, jakby ze wschodu powoli zmierzają do swojego celu zgodnym biegiem z gwiazdami. On wypełnia powinność swojej służby, one zaś wykonują powierzony sobie obowiązek: on śpiewając psalmy zmierza wewnętrznie ku niedostępnej światłości, gwiazdy zaś, wzajemnie po sobie, przywracają widzialne światło dnia jego cielesnym oczom. I podczas gdy oboje śpieszą ku swemu celowi różną drogą, nawet żywioły niejako jednoczą się w służbie ze sługą Bożym. Cela jest świadkiem tego, gdy serce goreje ogniem Bożej miłości, jak również tego, czy ktoś z doskonałą gorliwością szuka oblicz Bożego. Wie, kiedy ludzki duch zalewany jest rosą niebieskiej łaski i nawadniany deszczami wezbranych w płaczu skruchy łez, kiedy i jeśliby łzy nie tryskały z oczu cielesnych, to sama jednak gorycz serca nie jest daleka od potoków łez; ponieważ to, czego nie otrzymuje się jako owocu tego, co zewnętrzne, zostaje zawsze zachowane w korzeniu tak kwitnącego serca. Wystarczy bowiem jeśli umysł będzie płakał, nawet jeżeli nie może płakać ustawicznie. Cela jest warsztatem, gdzie szlifuje się drogocenne kamienie, które następnie umieszczane są w konstrukcji świątyni bez jakiegokolwiek odgłosu uderzającego młota. O celo! Tyś niejako rywalką grobu Pańskiego, który przyjmuje umarłych w grzechu i przez tchnienie Ducha Świętego wskrzesza ich dla Boga! Ty jesteś grobem dla burzliwej zawieruchy tego życia, lecz otwierasz bramy życia niebiańskiego. Ciebie znajdują jako przystań spokoju rozbitkowie ocaleni ze światowej zawieruchy. Ciebie mają za gabinet skutecznego lekarza ci, którzy zranieni w bitwie, uszli z rąk nieprzyjacielskich. Skoro tylko człowiek prawego serca ukryje się w cieniu twego schronienia, natychmiast goi się każdy siniec zranionej duszy, a wszelki cios zadany wnętrzu człowieka zostaje uleczony.
Ciebie widział Jeremiasz, gdy mówi: „Dobrze jest wyczekiwać w milczeniu zbawienia od Pana. Dobrze jest dla człowieka nosić jarzmo od swojej młodości. Usiądzie samotny, zamilknie, bo wzniesie się nad samego siebie”[79]. Ten, kto cię zamieszkuje, wznosi się ponad samego siebie, ponieważ dusza spragniona Boga wzbija się ponad oglądanie rzeczy doczesnych i chroni się w twierdzy boskiej kontemplacji, oddziela się od zajęć świata i wznosi się w przestworzach na skrzydłach niebiańskiej tęsknoty. Gdy bowiem człowiek stara się dojrzeć Tego, który jest ponad wszystkim, przekracza samego siebie, odrzucając pozostałe sprawy doczesnej doliny.
O celo! Duchowa zaiste komnato, która czynisz wyniosłych pokornymi, łakomych powściągliwymi, okrutnych czułymi, skłonnych do gniewu łagodnymi, a nienawistnych czynisz gorliwymi w miłości braterskiej. Ty jesteś wędzidłem beztroskiego języka, ty przepasujesz pożądliwe nerki sznurem lśniącej czystości. Ty sprawiasz, że lekkomyślni powracają do powagi, a żartownisie porzucają swoje błazeństwa, plotący bezmyślnie poddają się surowej cenzurze milczenia. Tyś karmicielką postów i czuwań, tyś stróżem pokuty, nauczycielką najczystszej prostoty, zupełnie zaś nie znasz podstępnej podwójności. Ty sprawiasz, że kajdany Chrystusa przytrzymują włóczęgów w jednym miejscu, a ludzie o nieokrzesanych obyczajach ujarzmiają swą nieprawość. Ty potrafisz doprowadzić ludzi na szczyt doskonałości i unieść ich do pełnej świętości. Ty czynisz człowieka pięknym i doskonałym i sprawiasz, że nie jest rozdzierany przez żadną zmienność. Ty czynisz z człowieka ociosany kamień odpowiedni do umieszczenia w murach niebieskiego Jeruzalem.
Nie poddaje się on łatwo zmienności obyczajów, lecz trwa wiernie, utwierdzony w świętej powadze życia zakonnego. Ty sprawiasz, że ludzie stają się obcy samym sobie i sprawiasz, że donice wad zakwitają kwiatami cnót. Śniada jesteś, lecz piękna, jak namioty Kedaru, jak zasłony Salomona[80]. Tyś kąpielą owiec. Tyś jak sadzawka w Cheszbonie[81]. Oczy twoje jak gołębice nad strumieniami wód, wymyte w mleku spoczywają przy obfitych zdrojach[82]. Ty jesteś zwierciadłem dusz, gdzie duch ludzki widząc się wyraźnie, dopełnia to, co jest niepełne, wypędza wszelki zbytek, prostuje to, co jest skrzywione, nadaje formę temu, co zniekształcone. Tyś komnatą ślubną, w której ofiarowany jest posag Ducha Świętego, gdzie szczęśliwa dusza jednoczy się z niebiańskim Oblubieńcem. Miłują cię ludzi prawi, a ci, którzy uciekają od ciebie, pozbawieni światła prawdy, nie wiedzą gdzie skierować swoje kroki. „Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o tobie, jeśli nie postawię ciebie ponad wszelką moją radość”[83]. To bowiem o tobie chce się śpiewać radosnym głosem razem z owym Prorokiem: „To jest miejsce mego odpoczynku na wieki, tu będę mieszkał, bo tego pragnąłem dla siebie”[84]. „O jak piękna jesteś, jakże wdzięczna, umiłowana, pełna rozkoszy”[85]. Ciebie symbolizuje wdzięk pięknego oblicza, który przyozdobił Rachelę, a Maria, wybrała najlepszą cząstkę, która nigdy nie zostanie jej odebrana[86]. Tyś grzędy balsamiczne[87], źródło ogrodu[88], tyś gaj granatów[89]. Mimo że dla tych, którzy cię nie znają, z zewnątrz będziesz uchodziła za gorzką i okrutną, to jednak wielkie jest to, co skrywa się w twoim wnętrzu, gdy dotrze się do słodyczy twojej głębi.
O eremie! Schronienie przed światem, który prześladuje, wytchnienie utrudzonych, pociecho zasmuconych, orzeźwienie od żaru świata, ucieczko przed grzechem, wolności dusz! Do ciebie wzdychał Dawid, gdy przytłoczony był niegodziwościami świata i gdy w sercu bojaźliwym i pogrążonym w ciemnościach odczuwał obrzydzenie: „oto bym uszedł daleko, zamieszkał na pustyni”[90].
Cóż innego wspomnę? Sam Odkupiciel ludzi odwiedził cię w początkach swego życia publicznego i zechciał cię uświęcić swoim pobytem. Po tym jak oczyścił wodę chrzcielną, którą był obmyty, jak zaświadcza Ewangelista: „Przebywał na pustyni czterdzieści dni i czterdzieści nocy, kuszony przez szatana. Żył tam wśród zwierząt”[91]. Niech więc świat uzna się twoim dłużnikiem, skoro wie skąd Bóg przybył przepowiadać Słowo Boże i czynić cuda. O pustynio! Przerażające mieszkanie dla złych duchów! Gdzie cele mnichów wzniesione są niby zbrojne zastępy[92], jakby wieże Syjonu lub jakby mury Jeruzalem przeciw Asyryjczykom, naprzeciw Damaszku. Zaiste bowiem, gdy w każdej z tych cel różne obowiązki są dowodzone przez jednego ducha, gdy mianowicie tutaj śpiewa się psalmodię, tam odprawia się modlitwę, w innej celi oddaje się pisaniu, w innych jeszcze ktoś się trudzi w różnorakich pracach rąk, któż uważałby za nieprzystające do pustyni owe boskie słowa, w których jest powiedziane: „Jakubie, jakże piękne są twoje namioty, mieszkania twoje, Izraelu! Jak szerokie doliny potoków, jak ogrody nad brzegiem strumieni lub jak namioty, który wzniósł Pan, i jak cedry nad wodami”[93].
I cóż jeszcze mógłbym powiedzieć o tobie, życie pustelnicze, życie błogosławione, życie święte, życie anielskie, ogrodzie dusz, niszo pereł niebiańskich, zgromadzenie duchowych senatorów? Woń twoja przewyższa zapach wszystkich aromatów, smak twój ponad ociekające plastry miodu nasyca słodyczą pragnienie oświeconego serca. Dlatego wszystko, co może być o tobie powiedziane, nie dorówna twojej godności. Język bowiem cielesny nie zdoła wyrazić tego, co duch niewidzialnie odczuwa na twoje wspomnienie i żaden ludzki język nie wyraził chyba nigdy, jak kosztuje cię wewnętrzny zmysł smaku, a zwłaszcza głębina serca. Ci cię poznali, którzy cię miłują. Ci tylko umieją opiewać twoją chwałę, którzy rozkosznie spoczywają w objęciach twej miłości. Ci, którzy tego nie wiedzą, nie dojdą do poznania ciebie. Również ja przyznaję, że nie jestem w stanie sprostać twej chwale i to jedno tylko wiem na pewno, o życie błogosławione, co o tobie niezachwianie twierdzę: że ktokolwiek zada sobie trud, by wytrwać w pragnieniu twojej miłości, ten zamieszka w tobie, a w nim zamieszka Bóg. Diabeł dopomaga mu swoimi pokusami i przy tym jęczy z żalu, że tamten zmierza do tego miejsca, z którego on sam został strącony. Jako zwycięzca demona staje się on towarzyszem aniołów. Jest wygnańcem świata, ale za to dziedzicem nieba. Wyzuwszy się z samego siebie, staje się naśladowcą Chrystusa. A kto teraz w jego ślady wstępuje, ukończywszy bieg, zostanie niewątpliwie doprowadzony do chwały jego obecności. Powiem ponadto szczerze to jeszcze, że kto ze względu na boską miłość wytrwa do końca swoich dni w tym życiu pustelniczym, opuściwszy mieszkanie swojego ciała, dojdzie do tego niewysłowionego mieszkania, „domu nie ręką uczynnionego, lecz wiecznie trwałego w niebie”[94].
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz