Wzgórze Cierniak (595 m npm) usytuowane jest w Górach Złotych,
w Kotlinie Kłodzkiej. U podnóża jego lesistych zboczy znajduje się
Radochów, niewielka wieś sąsiadująca z Lądkiem Zdrojem. Na szczycie góry
w 1849 roku Antoni Wachsmann, ówczesny sołtys Radochowa zbudował
kaplicę w podzięce za cudowne ozdrowienie z ciężkiej ospy. Góra stała
się sławna wśród licznych pielgrzymów więc fundator dwa lata później
wybudował nową, murowaną kaplicę a następnie w 1854 roku rozbudował ją.
Wieść o cudownym miejscu przyciągnęła pierwszego pustelnika. Jak podają
źródła, był nim Ernö Haucke, który zamieszkał na Cierniaku 14 maja 1853
roku. Po nim pustelnia była miejscem pobytu kolejnych dziewięciu
pustelników. Ostatni z nich rezydował na wzgórzu w latach 1938-46
i wyjechał wraz z miejscową ludnością do Niemiec. W miarę upływu lat
kaplica podupadła a czas zatarł ślady po pustelni. Lata
dziewięćdziesiąte stały się okresem powrotu tego miejsca do dawnej
świetności. Odnowiono kaplicę, odrestaurowano, malowidła, poprawiono
i ufundowano nowe kamienne stopnie. Obecnie jest ich 214 i każdy ma
wyryty napis upamiętniający fundatora. Wyjątkiem jest stopień czternasty
z tajemniczym gotyckim napisem „Polnische Freundschaft” (Polska
Przyjaźń).
W roku 1999 szczyt Cierniaka znalazł się na trasie wędrówki pewnego
człowieka, który zauroczony tym miejscem postanowił zostać jedenastym
pustelnikiem.
— Co trzeba zrobić żeby zostać pustelnikiem — zapytałem, gdy w ciepły czerwcowy wieczór siedzieliśmy nieopodal pustelni.
— Nie można tak od razu pójść do pustelni. Dojrzewałem do tej decyzji
od wielu lat. W dzieciństwie dużo chorowałem. Później skończyłem szkołę
ogrodniczą i pracowałem krótko w zawodzie. Właściwie zawsze lubiłem
samotne życie. Przez kilka następnych lat mieszkałem w klasztorach
w Zakopanem, potem w Przemyślu, Krakowie i Częstochowie. Pracowałem też
jako opiekun dla niepełnosprawnych. W którymś momencie postanowiłem
pójść za głosem serca i zdecydowałem się na życie pustelnicze.
— To jest pierwsza pustelnia?
— Właściwie druga. Pierwsza była w Wambierzycach. Wykonywałem tam
różne prace wokół bazyliki. Pustelnia usytuowana jest niemal w środku
wioski. Przychodzi wielu ludzi, którzy przeszkadzają, robią głośne
uwagi, na przykład że zbijam jakiś majątek. Byłem tam 3 lata.
— Dlaczego brat opuścił Wambierzyce?
— Dowiedziałem się, że w Puszczy Jaworowej pod granicą czeską jest
rajskie źródło a obok niego kaplica. Po drodze wszedłem na tę górę.
Rozejrzałem się wokół i... postanowiłem tu osiąść.
— Były tu jakieś ślady poprzedniej pustelni?
— Został tylko zarys ścian koło kapliczki. Ja wybrałem inne miejsce.
Trzeba było oczyścić teren, usunąć powalone drzewa, skuć fragment skały.
Z czasem pojawili się ludzie, którzy trochę pomogli. Pierwsza zima była
bardzo ciężka. Niektórzy myśleli nawet, że zamarzłem. I tak jestem tu
już czwarty rok.
— A jak wygląda dzień pustelnika?
— Wstaje się o trzeciej...
— O trzeciej!? Dlaczego tak wcześnie...
— No, żeby się zmieścić z brewiarzem. Najpierw mam godzinę czytań, potem medytuję...
— I śniadanko?
— Nie. Różaniec...
— A potem śniadanko?
— Różaniec jest po drodze do kościoła, na mszę o siódmej. Zajmuje mi
to trochę czasu ponieważ mam do kościoła w Lądku godzinę drogi.
— I po mszy, śniadanko.
— Kolejna modlitwa z brewiarza. Właściwie rzadko się zdarza abym jadł śniadania.
— Jak wygląda posiłek pustelnika. Przecież z tymi korzonkami to chyba nie do końca prawda?
— Te korzonki to przenośnia. Jem kaszę jęczmienną, ryż, fasolę. Celem
życia pustelniczego jest dążenie do wyzbycia się potrzeb doczesnych,
nawet posiłków.
— Czyżby także obiadów?
— Na obiad gotuję sobie krupnik albo rosół z makaronem na oleju.
Ludzie przynoszą czasem jakieś produkty a ja nie jestem wybredny.
— Wróćmy do rozkładu dnia.
— W ciągu dnia jest praca przy kaplicy albo przy pustelni. Wodę noszę
ze źródełka z drugiej strony góry. Czasem schodzę w dół i pomagam przy
różnych pracach. Dostaję za to posiłek lub niewielkie wynagrodzenie „co
łaska”. Czasem sam proszę o pomoc na przykład przy pocięciu drewna na
opał. Nie mam piły... Robię też ikony. Po południu piszę. Opisuję życie
pustelnicze, notuje swoje myśli.
—Wieczorem modlitwa i leciutka kolacja.
— Leciutka kolacja?
— Kromka chleba ale też nie zawsze. Nie przejadam się za bardzo.
Głównie jadam jeden posiłek dziennie. Teraz takie mam założenie, aby
jadać tylko trzy razy w tygodniu.
— Dlaczego?
— Uznałem, że jest teraz taka potrzeba.
— Przy tak wczesnym wstawaniu trzeba równie wcześnie chodzić spać.
— Kładę się spać koło ósmej.
— Widzę, że brat nie ma zegarka.
— Miałem raz zegarek ale ciągle stał. Zapominałem go nakręcać.
— Często bywa brat odwiedzany w swojej pustelni?
— Zdarzają się odwiedziny. Sporo ludzi przychodzi do kaplicy, do
pustelni trafiają tylko niektórzy, raczej przypadkowo. Ostatnio
odwiedził mnie wyznawca Kriszny. Rozmawialiśmy kilka godzin. Moja
obecność niestety przyciągnęła też złodziei. Dwa razy zostałem
okradziony. Nie mam zbyt wiele dobytku więc za pierwszym razem zabrano
mi piłkę do drewna i sekator a za drugim razem latarkę, którą kupiłem od
Ruskich i komplet śrubokrętów.
— A podróże? Zdarza się, że brat czasem opuszcza swa pustelnię?
— Moje podróże to najczęściej piesze wyprawy. Ostatnio, odkąd mam
rower, nie korzystam z autobusu. Teraz nawet przerzutkę sobie założyłem.
Angielską.
— A rachmistrz spisowy odwiedził brata?
— Ja jestem zupełnie wyłączony z tych spraw. Nie mam tu zresztą żadnego numeru ani adresu. Nikt mnie nie spisywał.
— I co dalej? Czy brat zamierza pozostać tu na dłużej?
— Zastanawiałem się nad tym. Miałem nawet pomysł aby wybrać się
w Sandomierskie. Teraz jednak powstaje nowa pustelnia, więc chyba tu
zostanę.
Pustelnika można spotkać również na: http://www.youtube.com/watch?v=igIxWcLq9U4
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz